środa, 4 grudnia 2013

ROZDZIAŁ XII

Wysiadłam zadowolona. Dochodziła 19, było już słychać publikę, która krzyczała "METALLICA! METALLICA!". Spojrzałam na Jamesa, który się do mnie uśmiechnął.
-Gdzie mam się udać? Gdzie jest moje miejsce? - zapytałam się go.
-Na scenie, z boku. Co prawda akustyka nie jest tam najlepsza, ale to marzenie każdego koncertowicza.
Wow, miejscówka z boku sceny na Metallice! Pewnie niejeden fan oddałby cały swój majątek, żeby się ze mną zamienić miejscami. Nie wiedziałam, jaka jest akustyka z boku, ale wiedziałam, że to było moje marzenie, aby na jakimkolwiek koncercie stać z boku, patrzeć na to wszystko z innej perspektywy. A tu proszę, taka okazja!
-Mi tam nie przeszkadza ta akustyka! - uśmiechnęłam się. - Kto teraz gra na scenie? - zapytałam się, słysząc aż zbyt dobrze znajome dźwięki.
-30 Seconds to Mars, zamknęli kilka dni temu klub, w którym mieli wystąpić, a wokalista Slayera, czyli naszego supportu, się rozchorował, więc przygarnęliśmy ten zespół. Całkiem nieźle sobie radzą, no nie? - James pokiwał głową, wsłuchując się w utwór, którego nie znałam, bo nie było go na płycie.
Weszliśmy do środka. Chłopaki zostali w garderobie, ja tymczasem poszłam w kierunku sceny. Nie wierzyłam - Marsy i Metallica na jednym koncercie! Byłam bardzo ciekawa, jak na zespół Jareda zareaguje publika, która przyjechała przecież głównie dla Metalliki. Fanów samych Marsów na pewno było niewiele, w końcu nie wiadomo, ile biletów sprzedało siędo klubu na ich show.
Byłam zaskoczona tym, co ujrzałam, kiedy stanęłam z boku sceny. Ludzie przy barierkach moshingowali, a na środku płyty właśnie zaczęli robić mega ścianę. Jared właśnie zaczynał śpiewać Attack. Na „run away” ludzie zaczęli biec na siebie. Jared śpiewał i biegał po całej scenie cały roześmiany, a na płycie panował chaos. Uśmiechnęłam się do siebie i zeszłam ze sceny bocznym zejściem na miejsce przed barierki. Rozejrzałam się, ale nigdzie nie widziałam bocznego wejścia na płytę. Niewiele myśląc, podeszłam do najbliższego ochroniarza i na migi pokazałam mu, żeby mnie podrzucił na górę i wrzucił w tłum. Ten początkowo popatrzył na mnie jak na wariatkę, ale kiedy ludzie przy barierkach zaczęli mnie nawoływać, abym tak zrobiła, ochroniarz wziął mnie na ręce i przekazał pierwszemu rzędowi. Poczułam pod rękoma dłonie ludzi. Tłum przesuwał mnie na tyły. Wspaniale móc było poznać to uczucie fruwania, pływania w tłumie. Chyba zacznę chodzić na koncerty metalowe tylko po to, aby móc znaleźć się na fali – nieważne, w którym kierunku ona miałaby się odbywać. W końcu ktoś mnie schwycił w pasie i postawił na ziemi, i akurat w tym samym momencie skończyła się piosenka.
-Chcecie coś ostrzejszego?! - zawołał Jared swoim zachrypniętym głosem, lekko dysząc. Spojrzałam na niego. Włosy miał na całej twarzy, policzki lekko zaczerwienione. Ubrany był w białą koszulkę oraz spodnie. Oczy miał podkreślone czarną kredką. Z tej odległości nie potrafiłam dostrzec, czy się rozmazał.
-Taaaaaaaak! - zawołał zgodnie tłum.
-A więc.... THE KILL! - rzucił.
Poczułam nagle, ze wokół mnie nikogo nie ma. Rozejrzałam się. Cholera, byłam w samym środku formującej się ścianki, która w sumie już była gotowa na zderzenie się! Nie zdążyłam zrobić kroku, a z głośników poleciały pierwsze takty piosenki, zaś ludzie ruszyli na siebie. Rzuciłam się panicznie do tyłu, jednak i tak było za późno - trafiłam w środek ścianki. Ludzie wpadali na mnie, popychali łokciami, kopali, używali pięści, odbijali się od siebie. Panował niesamowity ścisk. Przez jakiś czas miałam w ustach nawet włosy uczestnika pogo, co mnie trochę obrzydziło. W końcu udało mi się wydostać z śmiertelnego kręgu. Byłam cała podeptana oraz poobijana, ale w sumie nie było tak źle. Nabrałam powietrza w płuca i spojrzałam na scenę. Moment, gdzie jest Jared? Przecież słyszę go, jak śpiewa! Zerknęłam na telebim i się zdumiałam. Jared był właśnie na fali, podążał w moją stronę! Poczułam, że ktoś szturcha mnie w ramię. Odwróciłam się i ujrzałam mężczyznę, który wskazał na mnie, a potem na swoje barki. Zrozumiałam - chciał mnie wziąć na barana. Zgodziłam się i po chwili widziałam to, czego nie byłabym w stanie zobaczyć, gdybym dalej stała na ziemi.
Udało mi się w końcu zobaczyć Jareda, który był na fali kilkanaście ludzi przede mną. Poczułam nagle, jak lecę na plecy. Na szczęście złapały mnie inne ręce i dałam się ponieść fali. Skupiałam się na tym, żeby nie zlecieć na ziemię, dlatego nie zwróciłam uwagi, że ludzie byli o wiele bardziej ściśnięci niż podczas przelatywania przez tłum przy Attacku. Podniosłam głowę do góry i oto przede mną stał Jared Leto. Ten stał do mnie tyłem i właśnie śpiewał refren, aby zaraz dojść do tego momentu, który spodobał mi się najbardziej - this is who i really am. Zatrzymałam się, już mnie nie przerzucali, ale nadal byłam na górze. W chwili nabrania powietrza w płuca wokalista odwrócił się i nasze spojrzenia się spotkały. Obserwowałam jego twarz - szok, zdziwienie, zdezorientowanie. Na końcu zagościł uśmiech na jego twarzy. Wyciągnął do mnie rękę, którą natychmiast chwyciłam. Kiedy nasze dłonie się spotkały, poczułam motylki w brzuchu, zrobiło mi się momentalnie gorąco. Jednak nie miałam czasu się nad tym zastanowić, bo publika, widząc, że Jared chwycił mnie za rękę, zaczęła nas przesuwać razem dalej, na fali. W pewnym momencie pod nogami poczułam nicość. Spanikowana podniosłam się lekko do góry i ujrzałam, że jesteśmy przy pierwszym rzędzie. Ochrona była już przy nas i ściągała nas z fali. Jared nadal trzymał mnie za rękę. Spojrzał na mnie i kiwnął głową w górę sceny, żebym z nim tam zawędrowała. Pokiwałam głową, że rozumiem i się zgadzam.
Kiedy już mieliśmy wspiąć się po rusztowaniu, ochrona złapała mnie za ramię. Mimo ogromnego hałasu usłyszałam jego pytanie:
-A panienka to dokąd niby?! - wrzasnął.
Nie odrzekłam nic tylko sięgnęłam po badge, które spoczywało w mojej kieszeni, i pokazałam je ochroniarzowi. Ten przyjrzał się uważnie, po czym cofnął się kilka kroków, dając mi do zrozumienia, że mogę wejść. Jared obserwował całe zajście lekko zdziwiony. Pewnie nie sądził, że będę miała VIP-a! W końcu wspięliśmy się po rusztowaniu i znaleźliśmy się na środku sceny. Stanął dokładnie naprzeciwko mnie, i, patrząc mi w oczy, wydarł się do mikrofonu:
-This is who I really am!
W tym momencie napłynęło mi do mózgu z pierdylian myśli. Czy to oznacza, że pamięta sytuację spod hotelu? Czy coś do mnie czuje? Czy ja coś do niego czuję? To było w jego zwyczaju? Zawsze tak robił? A co, jeśli próbował mi coś w ten sposób przekazać? Że coś do mnie czuje? Za dużo myśli, za dużo pytań, za mało czasu na zastanowienie się. Na żadne z pytań nie potrafiłam odpowiedzieć, zwyczajnie nie wiedziałam, co to oznacza, co się dzieje. Jared puścił moją rękę, założono mu gitarę i zaczął na niej grać, chodząc po całej scenie. Ja tymczasem szybko ulotniłam się na bok sceny, gdzie stała wysoka blondynka, która się do mnie uśmiechnęła. Zauważyłam, ze ma na sobie marsową koszulkę, z tym dziwnym czerwonym ptakiem. Wyglądała na miłą osobę, z którą można porozmawiać. Odetchnęłam głęboko i stanęłam obok niej. Tu przynajmniej nie było tak masakrycznie głośno co na scenie.
-Cześć, jestem Emma, nieoficjalna menadżerka Marsów - przedstawiła się blondynka, wyciągając do mnie rękę.
-Mary - uścisnęłam jej dłoń. - Jared zawsze bierze tak ludzi na scenę i rzuca się w publikę?
-Nigdy tego nie zrobił. O ile rozumiem jego rzucenie się w publikę, o tyle nie mam zupełnie pojęcia, czemu wziął Cię na scenę. On jest taki lekkomyślny! - westchnęła. - Czy wy czasem się wcześniej nie poznaliście już? Jared wyglądał tak, jakbyś była co najmniej jego dobrą znajomą.
-Tak, poznaliśmy się, w sumie widzieliśmy się dwa razy - w Forks oraz Portland. Pogadaliśmy o różnych rzeczach, między innymi o nagrywaniu do The Kill.
-Więc to Ty jesteś tą sławną Mary, o której Jared tyle mówił! - wykrzyknęła, a ja skupiłam się bardziej na słuchaniu jej. Byłam ciekawa, czy powie coś więcej, co Jared o mnie mówił. - Wyobrażałam Cię zupełnie inaczej. Myślałam, że będziesz wysoką cytatą blondynką - zaśmiała się, a ja na nią spojrzałam ze zdziwieniem. - No wiesz, Jareda bardzo często można spotkać w towarzystwie pań tego właśnie pokroju, a o Tobie wypowiadał się tak, jakbyś była jego najlepszą z dotychczas spotkanych kochanek.
Wybuchnęłam śmiechem. Haha, to Jared przedstawia mnie jako swoją kochankę? To było tak absurdalne że aż śmieszne.
-Pomiędzy nami do niczego nie doszło - zapewniłam ją. - Czemu Cię nie widziałam w Forks? W Portland nie mieszkałam w hotelu Marsów, ale w Forks akurat tak wyszło, że byliśmy w jednym hotelu...
-Miałam swoje prywatne sprawy do załatwienia akurat w tym czasie, więc musieli sobie poradzić beze mnie. Dopiero wczoraj udało mi się załatwić wszystko, co potrzebowałam, i od dzisiaj znowu jeżdżę z nimi. Co prawda, przed sobą mają ostanie 3 koncerty, ale później planują jechać szukać hotelu i nagrywać do The Kill. Chcesz pomóc? - zapytała się nagle.
-Nie wiem, mam inne plany, nie chcę Wam przeszkadzać... - zaoponowałam.
-Na pewno nie będziesz przeszkadzała! - zapewniła gorąco Emma. - Daj znać, jakby się coś zmieniło - dała mi w dłonie kartkę z zapisanym już wcześniej numerem telefonu.
Podziękowałam jej, zapewniłam, że się zastanowię nad ofertą, i wróciłam do pomieszczeń dla zespołów. Co prawda, nie chciałam wchodzić do pokoju Metalliki, chciałam po prostu skorzystać z łazienki i się umyć, ponieważ po tej fali czułam się trochę niekomfortowo jeśli o higienę chodzi. W końcu znalazłam na drzwiach tabliczkę, na której było napisane WC, a pod nią kółeczko - czyli damski kibel. Szybko weszłam do niego, załatwiłam się przy okazji, opukałam twarz, umyłam ręce i spojrzałam w lustro. Miałam mocno potargane włosy, więc szybko, kilkoma ruchami rąk, przeczesałam je. Nie wyszło najlepiej, ale przynajmniej nie wyglądałam, jakby moja głowa wyszła prosto spod kosiarki. Wróciłam na korytarz. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, więc poszłam szukać garderoby Metalliki. Niestety, mimo długich poszukiwań, nie znalazłam jej, za to stanęłam przed drzwiami do garderoby Marsów. Popatrzyłam na drzwi, ale nie wiedziałam, czy wejść czy sobie darować. Z jednej strony chciałam porozmawiać z Jaredem, dowiedzieć się, o co chodziło z tym występkiem na scenie, z drugiej nie wiedziałam, czy byłam gotowa na to, co usłyszę. Przezwyciężył obecny jeszcze lęk do mężczyzn, więc się wycofałam i wyszłam na zewnątrz. Przy drzwiach stał Hetfield i zapalał właśnie papierosa.
-Chcesz? - wyciągnął do mnie paczkę.
Wzięłam jednego i zapaliłam. Ach, jak ja dawno nie miałam papierosa w ustach! Zaciągnęłam się mocno.
-Gdzie byłaś? - zapytał się James.
-Na Marsach, trafiłam na falę, w środku ścianki, znowu na falę, aż w końcu wylądowałam na scenie z Jaredem... To było dziwne - przyznałam się.
James się uśmiechnął.
-Właśnie zauważyłem, że jesteś w trochę innym stanie niż kiedy ostatnio Cię widziałem, takim jakby trochę bardziej poturbowanym.
-Czemu nie przygotowujesz się do występu? Marsy już skończyli - zmieniłam temat, słysząc, że ze stadionu dobiega jakaś spokojna muzyka puszczona z odtwarzacza.
-To mój sposób na odreagowanie się - postanie na świeżym powietrzu i zatruwanie się nieświeżym dymem. Dzięki temu mogę zapomnieć o tym, co mnie zaraz czeka. Palenie pozwala mi się odreagować. Wiem, że to jest dla mnie szkodliwe, jak i dla każdego człowieka, ale jeśli miałbym wybierać między narkotykami a fajkami, to zdecydowanie wolę to drugie. Mam nadzieję, że nikomu nie rozpowiesz to, co się dzieje tutaj, za kulisami? - zaniepokoił się nagle.
-Spokojnie, ja nie z tych drapieżców, którzy sprzedają informacje na lewo i prawo. - zapewniłam go. James odetchnął z ulgą.
-Całkiem spoko ten Mars gra, nie uważasz? - zapytał się mnie.
-Dali sporo energii ludziom, mam nadzieję, że nie zmęczyli ich na tyle, że u Was po 2-ej piosence będą padali jak zabite muchy - zaśmiałam się.
Nagle z budynku doleciały nas 3 głuche dźwięki, jakby do kogoś ktoś strzelał.
_________________
Wiem, że Metallica+Marsy -> czysta abstrakcja. Ale jestem pisarzem, wolno mi wszystko, no nie? :P
Przepraszam, ze tak długo, ostatnio ani nie mam weny, ani nie mam czasu, ani nie mam motywacji. Mam nadzieję, że zmotywujecie mnie odpowiednio w komentarzach do dalszego pisania.
Przepraszam też, że takie krótkie. Tamto chyba tylko wyjątkowo było tak długie.
Pozdrawiam i dziękuję, że jesteście tutaj. :)

4 komentarze:

  1. DLACZEGO PRZERWAŁAŚ W TAKIM MOMENCIE - HOW DARE YOU?!! ;O

    + baaardzo fajny opis fragmentu koncertu - I like it ;3
    + faaaktycznie Mars + Metallica to abstrakcja - ale pozytywna ;D
    + ogólnie bardzo mi się spodobał rozdział i czekam na c.d.! ;3


    ONE and ONLY:
    @NicoleHour
    (http://one-touch-of-heaven.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń
  2. JA CI COŚ CZŁOWIEKU ZROBIĘ!!!!
    W takim momencie! Pisz szybko!!!!
    Albo naprawdę coś Ci zrobię!!!!

    Clove XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam 1 linijkę nowego rozdziału - linijkę wyjaśniającą, co się stało. Mogę to opublikować jako cały XIII rozdział, nie ma sprawy XD

      Usuń
  3. Miałam chyba 2 rozdziały do nadrobienia, ale oto jestem! :D
    No więc tak: Ten rozdział cholernie mi się spodobał! Takie kompletne szaleństwo! Tu Mary spotyka Metallicę, za jakiś czas Jared ją na scenę bierze, okazuje się ,że dużo o niej mówił! Kurde! Pisz następny, bo Ci normalnie włosy powyrywam! :D Co do poprzedniego rozdziału to cieszę się, że wygrała z Edwardem! On na serio jest chory i mam nadzieję, że Mary go już nigdy w swoim życiu nie spotka! :D No to tyle :) Kocham Twoje opowiadanie, na prawdę masz talent! :3 + zapraszam do siebie http://ive-died-a-thousand-times.blogspot.com :) ♥ + Musiałam usunąć poprzedni komentarz, bo był kompletnie bez sensu xD

    OdpowiedzUsuń