W końcu dobiegłam i go złapałam za dłoń. Zatrzymaliśmy się. Byliśmy prawie nad rzeką. Odwróciłam Jareda ku sobie. Dostrzegłam łzy w jego oczach.
-Nie potrafię zapomnieć o niej. Myślenie o niej boli mnie tutaj - wskazał na klatkę piersiową, na serce. - Chcę zapomnieć, rozumiesz?! - wykrzyczał, a po jego policzkach poleciały łzy. Wyszarpnął swoją dłoń z mojej, zacisnął dłonie w pięści, odwrócił się i poszedł kilka kroków, po czym się zatrzymał i spojrzał gdzieś przed siebie.
Podeszłam do niego i przytuliłam go od tyłu. Splotłam swoje dłonie na jego klatce piersiowej. Oparłam swój policzek o jego ramię. Jared dotknął moich splecionych dłoni i rozplątał je. Chciałam zaprotestować, żeby nie uciekał ode mnie znowu, bo nie miałam siły się z nim użerać i gonić go po całym brzegu, ale ten nie puszczał moich dłoni. Usiadł na trawie, pociągając mnie za ręce, abym zrobiła to samo, więc usiadłam w siadzie skrzyżnym. Oparł głowę o moje ramię, wyciągając przed sobą nasze splecione dłonie. Przytuliłam się policzkiem do jego włosów. Objęliśmy się w pasie i tak siedzieliśmy, obserwując okolicę. Cisza wcale nas nie krępowała, wręcz przeciwnie, była taka przyjemna. Cieszyłam się, że go obejmuję, że jest tu ze mną. Czułam w swoim sercu taki wewnętrzny żar, ciepło jakby. Miałam ochotę pocałować Jareda mocno i namiętnie, ale nie, to chyba nie była odpowiednia chwila. Już wiedziałam, że zaczynam się pomału zakochiwać w tym mężczyźnie, a on swoim byciem sprawiał, że to odczucie było coraz silniejsze.
-Cameron, och, Cameron, czemu mi to zrobiłaś...? - powiedział cicho Jared.
-Pogłaskałam go po policzku delikatnie. On podniósł głowę i spojrzał na mnie, uśmiechając się blado.
-O co chodzi z Cameron? - nie wytrzymałam i w końcu się go zapytałam. Spojrzał na mnie swoimi smutnymi oczami.
-Cameron, och, Cameron.... - powtórzył, po czym westchnął głęboko. - Tak bardzo mnie zniszczyłaś! Co Tobą kierowało? Pycha? Chamstwo? Nienawiść do drugiego człowieka? Czy może po prostu kochałaś to robić, to było Twoim marzeniem? - znowu westchnął. - Cameron poznałem jeszcze w latach 90-tych, w tych pięknych czasach, kiedy technologia jeszcze nikomu nie była tak dobrze znana, więc ciężko się było wybić. Tak się złożyło, że byłem świeżo po premierze Requiem w kinie, kiedy ją tam ujrzałem - piękną wysoką blondynkę, która wokół siebie rozsiewała jakby aurę tajemniczości, szlachetności.
Głupi byłem, jeszcze szczeniakiem, a przekonany byłem, że ona jest tą jedyną, a dzięki swojej sławie w Requiem mogłem mieć każdą... Oślepiła swój charakter swoim wyglądem, wdziękiem. Jej czar na mnie podziałał, zakochałem się w niej. Miałem wcześniej kilka poważniejszych związków za sobą, ale byłem przekonany, że ona jest tą właściwą. Oczywiście nie od razu zaczęliśmy się spotykać, udawała niedostępną, więc musiałem się sporo wysilić, żeby była moją, żeby się z nią spotykać. W końcu się udało, ja byłem szczęśliwy, że ją mam w końcu przy sobie, tą piękną kobietę, a ona była szczęśliwa, że jestem sławny. Cameron wówczas była nikim, dosłownie. Ale to dzięki mnie wybiła się i świat ją poznał, wykorzystała moją sławę. Bywaliśmy czasami na okładkach gazet, ale się tym nie przejmowałem - ważne, że miałem ją.
Pewnego razu pojechaliśmy do San Diego razem z moim dopiero co założonym zespołem. Cameron oczywiście z nami - nigdy nie przegapiła okazji, gdzie mogłaby zalśnić jako "dziewczyna TEGO Jareda Leto". Był to nasz jeden z pierwszych koncertów. Oczywiście nie mieliśmy żadnych napisanych piosenek poza "Valhallą" oraz "Phase 1 Fortification", więc głównie graliśmy covery. Nie pamiętam już, jakie zespoły coverowaliśmy i które utwory, ale spodobało nam się to, a ludzie pokochali mój głos, mój styl bycia. Po każdym koncercie zawsze zostawaliśmy dłużej w klubie, aby pogadać z naszymi fanami. Byli oczywiście tacy, którym się nie podobał nasz styl grania, ale większość ludzi była zachwycona.
Przerwał na chwilę opowieść, spoglądając w niebo. Przeczesał dłonią włosy, pozostawiając je w niedbale.
-Cameron zostawała za kulisami, nie chciało jej się wychodzić do ludzi. Mówiła, że przeszkadza jej smród potu i zmęczonych ciał. Dziwiłem się jej wytłumaczeniom, ale akceptowałem, bo kochałem ją. Była dla mnie jak poranne promienie słońca po długiej i ciemnej nocy, jak kropla deszczu na pustyni, jak tlen w wodzie. Była dla mnie wszystkim. Do takiego stopnia się uzależniłem, ze kiedy nie było jej przy mnie dłużej niż 24 h, stawałem się nerwowy, rozkojarzony, wszystko mnie denerwowało. A ona to wykorzystywała, jednak byłem zaślepiony i nie widziałem tego. Dzięki mnie występowała w różnych filmach, w serialach, stała się popularna. Kojarzysz może maskę? - spytał się mnie, a ja pokiwałam twierdząco głową. - Grała tam tą blondynkę. Ja byłem wniebowzięty, uważałem, że cudownie wyszła w tym filmie. Byłem głuchy na ludzi, którzy mówili "ona jest beznadziejna!". Zawsze ją broniłem.
Wiadomo, noce mieliśmy kolorowe, bujne. Wiesz, co mam na myśli - znowu pokiwałam twierdząco głową. - Nie chcę tutaj mówić o naszych wspólnych nocach, nie o to mi chodzi. Jakoś w 2000 roku zaczęła się gorzej czuć - wymiotowała cały czas, bolała ją głowa. Myślałem, że to zwykłe przeziębienie, więc nie przejąłem się tym tak bardzo. Pojechałem nagrywać materiał na płytę do Nowego Jorku, ona została w Los Angeles. Kiedy wróciłem, była na powrót zdrowa, zadowolona. Przeszły jej wymioty. Cieszyłem się, że dobrze się czuje. Och, jaki ja byłem głupi!
W tamtym roku kilka razy miewała takie stany, że się gorzej czuła, wymiotowała, a kiedy wyjeżdżałem (bądź ona wyjeżdżała - do mamy, do znajomej, na krótkie wakacje beze mnie), po powrocie była na powrót zdrowa. Tych przypadków nagłego złego samopoczucia wtedy było 4-5? Nie pamiętam za dobrze, nie miałem głowy do tego, aby o takich drobnostkach pamiętać.
Zaczęłam podejrzewać, co ostatecznie spowodowało rozpadnięcie się tak cudownego związku, i zrobiło mi się w tym momencie ogromnie żal Jareda. Nie przerwałam mu jednak, chciałam, żeby to z siebie wyrzucił, pozbył się tego ciężaru. Zastanawiałam się, czy byłam pierwszą osobą, o której on o tym mówi. Sądziłam, ze tak, że jeszcze przed nikim się nie otworzył. Było mi smutno, że przez tak długi czas musiał to w sobie dusić, musiał z tym żyć sam, bez niczyjej pomocy.
-Myślała, że była cwana, że wszystko dobrze robiła. Chowała przede mną ten sekret, była uważna. Jednak pewnego dnia się wydało. Wyjechałem w 2001 nagrywać ostatnie elementy na płytę. Zostawiłem ją rzygającą na lewo i prawo. Uwinęliśmy się szybciej niż sądziłem i pojawiłem się w domu 3 dni przed planowanym przyjazdem. Wszedłem zadowolony.
-Cameron, wróciłem! - krzyknąłem.
Odpowiedziała mi cisza. Sądziłem, że pewnie wybrała się na malutkie zakupy do pobliskiego sklepu. Bo ona lubiła jeść świeże owoce i warzywa. Wszedłem do pokoju, rozpakowałem się. Już miałem wychodzić, kiedy zauważyłem na biurku kartkę papieru. Taką najzwyklejszą.
-Nie idź tam, nie czytaj! - coś mi szeptało w mózgu.
Nie usłuchałem tego głosu. Bo przecież co moja ukochana mogła mieć do ukrycia przede mną? Chwyciłem kartkę papieru i poszedłem z nią do kuchni. Położyłem na blacie, zaparzyłem kawę, usiadłem przy blacie i wziąłem kartkę do ręki. Kiedy ujrzałem, co tam było, upuściłem zupełnie nieświadomie filiżankę na podłogę. Pękła w drobny mak, a ciecz rozlała się po podłodze, ja jednak miałem to w dupie. Był to najmniejszy problem. To, co ujrzałem na tej kartce, co przeczytałem... - głos Jareda zrobił się bezbarwny, suchy, jakby nie miał emocji, jednak oczy zrobiły się szklane. - siedziałem w bezruchu tam chyba kilka godzin. Usłyszałem, że drzwi do domu się otwierają i wchodzi przez nie Cameron, która weszła do kuchni. Na mój widok lekko się zdziwiła.
-Co ty tu robisz? Ale niespodzianka! - spytała się, maskując swoje zdziwienie ogromnym uśmiechem.
Nic nie powiedziała. Kartka leżała przede mną. Cameron popatrzyła na mnie z niezrozumieniem, czemu nie cieszę się na jej widok. Potem jej wzrok spoczął na kartce papieru, która leżała przede mną.
-Oh.. - wymsknęło jej się. Teraz była przerażona.
Patrzyłem się bez żadnego uczucia na nią. Było mi wszystko jedno. Poczułem ogromną pustkę. Jakby nagle zgasła ostatnia świeczka i zapanowały ogromne ciemności.
-Ile razy? - rzuciłem tylko bez emocji.
-Jared, nie patrz na to, to nie moje - kłamała bezczelnie Cameron. Wiedziała, że widziałem w nagłówku jej dane, imię, nazwisko, pesel, adres - wszystko.
-Ile razy? - powtórzyłem. Czułem, jak w moim sercu zaczyna rosnąć ból, żal, nienawiść do niej.
-Dzisiaj był szósty... - wyszeptała, spuszczając wzrok.
Krzyknąłem z bólu. Jak ona mogła mi to zrobić?! Jak mogła bez mojej wiedzy usunąć wszystkie ciąże, w jakich była?! Przecież wiedziała, że chciałem tego dziecka, pragnąłem! Niejednokrotnie poruszaliśmy ten temat, gdzie mówiłem jej, jak bardzo pragnę, wręcz pożądam dziecka. Ona zawsze mnie przytulała do siebie i mówiła, że przyjdzie na to czas, że będziemy mieć potomka. Chciałem być ojcem, odzywał się we mnie instynkt ojcostwa. Cameron wielokrotnie mówiła, że na razie nie może, bo ma problemy natury kobiecej. Nie wnikałem w to tylko dawałem pieniądze, żeby mogła się leczyć na chwilową bezpłodność u lekarzy. Wierzyłem, że jej coś dolega i nie może mieć dzieci, czekałem więc spokojnie, jak będzie zdrowa. A tu proszę. Nie jedno zabójstwo dziecka. Sześć... Sześć razy poszła do specjalnej kliniki, żeby pozbyć się mojego dziecka, moich genów, zamordować je. Wstałem i stanąłem przed nią.
-Jared, ja nie chciałam, zrobiłam to, bo... - wyciągnęła do mnie rękę, chcąc mnie dotknąć. Odtrąciłem ją.
-Wynoś się z mojego domu. - wyszeptałem, patrząc na nią z bólem w oczach. Tak bardzo mnie zraniła! Nie wiedziałem, że można aż tak dobitnie kogoś zranić. Zrozumiałem, że te wszystkie piękne chwile, czułe słówka, delikatne gesty były tylko przykrywką. Ona była ze mną tylko po to, żeby być sławnym, dopiero teraz do mnie to doszło. Nie chciała mieć dzieci, bo pewnie macierzyństwo zniszczyłoby jej dopiero co rozwijającą się karierę. Jak mogłem być tak zaślepiony?! Czemu dałem sobą tak pomiatać? Poczułem, jak moje ciało opanowuje nienawiść do tej kobiety, która stała przede mną.
-Jared, przepraszam... - wyszeptała.
Opuściłem głowę i powtórzyłem, żeby się wyniosła. Zacisnąłem dłonie w pięści. Nie chciałem jej uderzyć, nadal ją kochałem. Ale po tym, co mi zrobiła...
W tym momencie Jared opuścił głowę na klatkę piersiową i załkał. Przysunęłam się do niego i znowu go mocno objęłam. Sama poczułam, że do oczów napływają mi łzy. Dawał tyle emocji swojemu głosowi, wkładał całe serce w swoją opowieść. Resztę Jared dokończył, mówiąc w moją koszulkę.
-Nie próbowała już się do mnie zbliżyć, tylko poszła na górę spakować swoje rzeczy. Wiedziała, że nie ma sensu o mnie walczyć. Ona i tak swoje osiągnęła - stała się sławna. Usiadłem z powrotem przy blacie. Na nim cały czas leżał wydruk z kliniki, gdzie była podana cena za wykonaną aborcję. Aborcję... Na moim dziecku... Wziąłem kartkę w ręce i przedarłem ją na tysiące maleńkich kawałeczków, wkładając w to jak najwięcej siły. Cameron bez żadnego pożegnania wyszła z domu, zostawiając mnie samą. Chwiejnym krokiem podniosłem się i ruszyłem w stronę barku. Z oczów płynęły mi łzy. Wyjąłem whisky i zacząłem pić z butelki, siedząc rozwalony na kanapie.
W takim stanie zastał mnie Shannon następnego dnia. Całą noc nie spałem, nie potrafiłem zasnąć.
-Cześć Jared, Cameron! - wpadł brat do domu.
-Nie wymawiaj jej imienia, to boli... - syknąłem do niego.
-Czemu? Co się stało? Gdzie się podziała? Jak ty wyglądasz? - Shannon się przeraził, kiedy mnie zauważył. Byłem nieumyty, nieogolony, miałem podpuchnięte oczy, na stole stały 3 opróżnione butelki.
-Odeszła - rzekłem beznamiętnym głosem.
-Tak po prostu?
-Tak.. - okłamałem go. Nie byłem gotowy powiedzieć tego mu, nie chciałem, żeby się rozeszło...
Shannon podszedł i po bratersku mnie przytulił. Rozpłakałem się w jego ramię.
Uspokoiłem się dopiero po kilku tygodniach. Dopiero wtedy ten ból przeszedł, mogłem choć trochę o niej zapomnieć w swojej muzyce, w tym, co gramy. Nadal się nie pogodziłem z tym, że zabiła nasze dzieci... Kiedy ją widzę, mam ochotę ją zabić, roztrzaskać jej głowę o chodnik i patrzeć, jak krew spływa po chodniku ale nie mogę, bo ją wciąż kocham. Tyle lat minęło, a moje uczucie do niej jeszcze nie zgasło.
Podniósł głowę do góry i spojrzał na mnie. Płakałam i nie ukrywałam tego. Położyłam dłoń na jego policzku i delikatnie go po nim pogłaskałam, ścierając ślad po łzach.
-Jared, Boże.... - wyszeptałam.
On wziął moją dłoń, która była na policzku, i położył na swoim sercu.
-Mary, pomożesz mi? - zapytał się. - Pomożesz mi o niej zapomnieć? O tym, co mi zrobiła? Proszę, pomóż... - jego błaganie było rozpaczliwe, jakbym była jego ostatnią deską ratunku.
Nie powiedziałam nic tylko pochyliłam się nad nim i złożyłam delikatny pocałunek na jego wargach. Kiedy wróciłam do pierwotnej pozycji, Jared uśmiechnął się do mnie niepewnie. Widziałam w jego oczach jakby nadzieję, radość. Odwzajemniłam mu uśmiech.
-Pomogę Ci, postaram się - obiecałam mu.
Ten mnie do siebie mocno przytulił, głaszcząc mnie po głowie. Wstaliśmy i ruszyliśmy ku pubu, trzymając się za ręce.
____
Pisząc ten rozdział płakałam w duszy. Mam nadzieję że chociaż trochę on Was poruszył.
Pokażcie, że czytaliście i zostawcie jakieś piętno w postaci komentarza. Byłoby mi milo, uwierzcie. ;)
DOBRA, DAM CI TEGO KOMENTARZA ;_; - GŁUPIA CAMERON! DZIADU TAKI BIEDNY, OJJJJJJ ;c ALE MARY SIĘ NIM ZAJMIE I BĘDZIE FAJNIE :D I PISZ MAJA PISZ! :D BO JA CZEKAM NA WIĘCEJ :D <3 OOO I SHANNON Z EMMĄ, BARDZO MI SIĘ TO PODOBA :D OBY IM WYSZŁO! :D
OdpowiedzUsuńKAROLINAAAAAAA ;_;
PŁAKAM ;_;
OdpowiedzUsuńJeeeeeny! ;____; Gdzie są chusteczki, bo nieźle się poryczałam! ;___; Głupia suka! Idę jej wpierdolić! Oby nie pojawiła się już w Jareda życiu, bo naprawdę zadała mu mnóstwo bólu i cierpienia. Mary musi mu pomóc, on jej teraz bardzo potrzebuje.
OdpowiedzUsuńPrócz kilku powtórzeń, to jest NAJLEPSZY jak na razie rozdział! Teraz z jeszcze większą niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :) @Marelajn_
Zostawiam PIĘTNOOOOO... ;3
OdpowiedzUsuńI am speechless, jak Shannon podczas swoich urodzin.
Super rozdziały... siedzę i tak sobie myślę, bo jeszcze się po nich nie otrząsnęłam.
Jebnęłaś tylko jedną literówkę w przemowie Jareda i w formie żeńskiej napisałaś ;d
Haha, wiedziałam, że gdzieś musiałam się jebnąć xD Przejrzę potem i poprawię :D
Usuń