poniedziałek, 9 grudnia 2013

ROZDZIAŁ XIII

-Spokojnie, to tylko wzywają mnie do środka, że czas na nas! - powiedział James, uśmiechając się, widząc moją przerażoną minę.
Hm, dziwny sposób mieli, doprawdy. Myślałam, że to się woła ludzi, bądź oni sami wiedzą, kiedy ich godzina wybija, że czas się właśnie zbierać.. James rzucił niedopalonego papierosa na ziemię, zgasił go obcasem swojego buta, pożegnał się ze mną i wszedł do środka, aby przygotować się do show. Ja zauważyłam ławkę i usiadłam na niej, trzymając w palcach szluga. Zostało mi jeszcze pół, a wiedziałam, że zanim chłopaki się zbiorą, minie trochę czasu, więc się nie spieszyłam z wypaleniem go. Popatrzyłam w nocne niebo, które było usiane gwiazdami. Dzisiaj była pełnia, więc księżyc swoim blaskiem nieźle oświetlał okolicę.
-Cześć, można się dosiąść? - usłyszałam nagle znajomy głos.
Zamarłam, bo wiedziałam doskonale, do kogo on należy. Lekko zachrypnięty, ciepły, niski. Jared Leto.
-Oczywiście.. - posunęłam się trochę w prawo na ławce, prawie że siedziałam na poręczy.Spięłam się cała, nie wiedzieć czemu.
Jared usiadł. Zerknęłam na niego, żeby popatrzeć, co robi. Wyciągnął paczkę papierosów, wziął jednego, schował pudełeczko, zapalił papierosa i się zaciągnął. Ubrał bluzę i zmył makijaż. Wyglądał teraz zupełnie inaczej niż wcześniej. Przypominał małego chłopczyka, który wrócił zmęczony ze szkoły i właśnie odpoczywał. Wizerunek chłopca psuł lekki zarost oraz papieros w ustach. Zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu, głęboko oddychając.
-To był koncert.... Tak, to był koncert... - powiedział jakby do siebie.
Nie odpowiedziałam, bo niby co miałam odpowiedzieć? Zaczęłam się denerwować. Niby chcałam poruszyć ten wątek sytuacji pod hotelem, ale bałam się, sama nie wiedziałam, czego. Że nie pamięta i mnie wyśmieje tym, co do niego mówię? Że będzie miał tą satysfakcję, że każda na niego leci? Byłam cała spięta.
-Hej, papieros Ci się wypala - rzucił do mnie Leto.
Spojrzałam. Faktycznie, miał rację. Rzuciłam na ziemię i zdeptałam żarzącą się resztę niedopalonego papierosa. Westchnęłam.
-Mam takie dziwne pytanie... - Leto się wyprostował i spojrzał na mnie. - Pamiętasz cokolwiek z naszej ostatniej wizyty?
-Tak.. - ostrożnie przyznałam mu rację.
-Czy wtedy... coś się wydarzyło? - zapytał się niepewnie.
-Co masz na myśli?
-No, czy my się... pocałowaliśmy? - wybąkał.
Kłamać czy nie? Ale co mi da kłamstwo? Poczucie bezpieczeństwa? Tą przewagę? Na co mi ona?
-Tak - rzekłam zgodnie z prawdą.
Jared się uśmiechnął.
-Czyli dobrze pamiętam, ha! To nie był wymysł mojej chorej wyobraźni. - odrzekł usatysfakcjonowany.
-Czemu się tak tym cieszysz? - zdziwiłam się.
-Bo nie będąc przekonanym, czy to się wydarzyło naprawdę, zacząłem sobie wmawiać, że tak było naprawdę - pokręcił trochę zdanie Leto. Widać było, że nie umiał dobrać słów do tego, co chciał przekazać, powiedzieć.
-No to już wiesz, że to prawda jest - uśmiechnęłam się lekko.
Jared się przysunął do mnie i złapał mnie za dłoń, ale inaczej, niż na koncercie - lekko, delikatnie. Moja dłoń została opleciona jego dłońmi. Czułam ciepło jego skóry. Poczułam, że na moje policzki wstępuje rumieniec. Jak ja tęskniłam za delikatnym dotykiem! Kiedyś było mi to dane doświadczyć, ale to było dawno temu. Każdy drobny gest ze strony Jareda powodował we mnie to uczucie gorąca, spełnienia. Wiedziałam już teraz, że gwałt jednak w ogóle nie przekreślił mojego obcowania z mężczyzną, że nadal wszystko odczuwam mocno, całym sobą.
-Tak, i cieszę się - kąciki jego ust powędrowały do góry. Wstał, pociągając mnie za rękę. Podniosłam się. - Pozwól więc, Mary, że Cię zaprowadzę na spotkanie z nami! Są dzisiaj jeszcze 2 inne osoby, które wygrały ten zacny przywilej, więc muszę go dopełnić. Czy zechcesz mi towarzyszyć? - ukłonił się lekko, składając pocałunek na mojej dłoni. Mimowolnie zachichotałam.
-Ależ prowadź, paniczu, dopełnię swój przywilej! - kontynuowałam jego styl mówienia.
Weszliśmy z powrotem do budynku, trzymając się za ręce. Ludzie mijający nas nie zwracali uwagi, że idziemy. Cieszyłam się, że Jared nie jest aż tak znany i nikt nie plotkuje, nie obgaduje nas za plecami.Dziwnie się czułam jednak, kiedy minęliśmy Emmę, która popatrzyła na nas wzrokiem, gdzie było zawarte nieme pytanie. W końcu przecież nie byliśmy żadną parą, nawet się zbyt dobrze nie znaliśmy. Wyszeptałam bezgłośnie do Emmy "to nic takiego". Ona pokiwała tylko głową i otworzyła nam drzwi do pokoju, gdzie miało się odbyć to spotkanie zwycięzców z zespołem.
-No w końcu jesteś, Jared! Zaraz się Metallica zacznie! A ty to kto? - spojrzał na mnie podejrzliwie Shannon.
Znaleźliśmy się w dużym pokoju, gdzie było kilka kanap, ława, na której stała miska z świeżymi owocami oraz półlitrowe butelki z wodą. Jak w większości pokoi wewnątrzhalowych ściany były gołe. Na kanapie naprzeciwko drzwi siedziały 2 dziewczyny, na oko w moim wieku, a między nimi siedział brat Jareda, który obejmował dwie dziewczyny. Gitarzyści stali z boku i zawzięcie o czymś dyskutowali przed naszym przybyciem tutaj.
-Och, Shannon, to TA Mary - odpowiedziała Emma, mrugając do mnie.
-Jaka znowu Mary? - zaśmiał się Shannon, a ja spostrzegłam w jego zachowaniu coś dziwnego, jakby sztuczną i nazbyt przesadnie udawaną wesołość.
-Shannon, znowu się naćpałeś....? - zapytał się smutno Jared, puszczając moją dłoń i kierując się w stronę brata.
Zamarłam. Kurde, ludzie nie wyolbrzymiali twierdząc, że sporo zespołów jest wmieszane w afery narkotykowe, że mają z tym do czynienia. Powiem wam, że wzięłam tylko raz kokainę, i nigdy więcej już jej nie wezmę. Taka głupia zabawa szczeniaków. Kolega kiedyś znalazł w kieszeni swojego ojca, który był policjantem i wrócił na chwilę do domu podczas trwania służby, ponieważ musiał się czegoś napić, jak nam tłumaczył Olivier. Nie było tego dużo, dosłownie malutki woreczek wypełniony białym proszkiem. Zgadaliśmy się szybko z naszą zgraną paczką, która razem ze mną liczyła 5 osób. Byliśmy bardzo podekscytowani faktem, że zaraz odpłyniemy, doznamy nowych wrażeń. Uformowaliśmy chyba najbardziej krzywe kreski świata i wciągnęliśmy. Na początku było cudownie, cały czas się śmialiśmy, ale po 2 godzinach poczułam, że chce mi się wymiotować, jestem cała spocona i ogólnie mi bardzo słabo. Reszta grupy tak samo się poczuła, więc biegiem wróciliśmy do domu. Koniec końców każde z nas leżało w domu przez 2 dni z wysoką gorączką i silnymi nudnościami. Mama jak zwykle mnie olała, więc musiałam sama przetrwać te przeciwności. Jak teraz myślę nad tym, pewnie nie był to czysty towar, ale mniejsza z tym - dzięki temu doświadczeniu nigdy więcej nie wezmę żadnych narkotyków.
Jared znalazł się przy sofie, gdzie siedział jego brat z dziewczynami.
-Kate, Carrie, idźcie proszę do domu. Wpadnijcie następnym razem, on - wskazał na Shannona - nie jest za bardzo teraz w stanie z wami rozmawiać.
Dziewczyny wstały, śmiejąc się głupkowato, i, mijając mnie (przy czym jedna, blondynka z wielkimi cyckami, niby przypadkiem potrąciła mnie) wyszły na korytarz. Ja nadal stałam, nie bardzo wiedząc, gdzie się mam podziać i co ze sobą zrobić. Jeden z gitarzystów kiwnął na mnie głową, abym do niego podeszła. Mężczyzna miał czarne włosy, które były mniej więcej długości włosów Jareda. Oczy miał brązowe. Uśmiechnął się do mnie zachęcająco, a ja spostrzegłam, że jego uzębienie nie jest idealnie proste. Jednak nie szpeciła go ta waga, wręcz przeciwnie, dodawała mu urody. Podeszłam do gitarzystów, mając za plecami rodzeństwo.
-Cześć, Mary, jestem Tomo, a ten obok mnie przystojny mężczyzna - zaśmiał się, wskazując na blondyna - to Matt.
-Miło was poznać. Trochę dziwnie wyszło z tym biletem, w końcu nie jestem jakąś wielką fanką - rzuciłam.
-E tam, takich jak ty nam potrzeba! Słyszałem pomysł Jareda do The Kill i trzeba powiedzieć, że to mistrzostwo! Gratuluję pomysłu i weny!
-Dziękuję, ale to nie tylko moja zasługa, Jared też miał w tym udział - uśmiechnęłam się.
-Nie wątpię w to. Jak to odniesie duży sukces to chyba będziemy Ci rączki całować! - powiedział dotąd milczący Matt.
-Bez przesady...
-Masz już pomysł do jakiegoś innego? Zastanawiałaś się nad tym? - zapytał się Tomo.
-Tak, do From Yesterday. Coś mi się pałęta po głowie, a mianowicie...
Nie dokończyłam zdania, bo nagle dobiegł nas głuchy odgłos. Odwróciłam się. Shannon leżał na ziemi, nie dając oznak życia, a Jared stał nad nim jakby wmurowany w podłogę.
-Shannon! - rzucił Tomo i przerażony podbiegł do starszego Leto.
Spojrzałam na Matta, który też się wystraszył, i podeszliśmy szybkim krokiem do Jareda, który nadal stał z wysuniętą pięścią przed siebie. Shannon nadal leżał na ziemi. Miał rozbity łuk brwiowy, z którego lała się krew strumieniami. Wokół głowy była już spora kałuża krwi. Tomo pochylał się nad ciałem i badał tętno. Jego ręce strasznie drżały, kiedy sprawdzał puls i oddech. Scena jakby z horroru wycięta. Jeszcze minutę temu wszyscy się śmiali, rzucali żartami, a tu nagle krew, strach, przerażenie. Emmy nie było w pokoju, pewnie szybko pobiegła po pomoc.
-Ja go tylko... uderzyłem w głowę... żeby się opamiętał.... I nie zrobiłem tego mocno, przysięgam! - tłumaczył się roztrzęsiony Jared.
-Oddycha, tylko stracił przytomność - rzucił Tomo z ulgą.
-Ja nie chciałem.... - kontynuował swoje biadolenie Jared.
-Mary, weź go ze sobą, nie mogę na niego teraz patrzeć. - powiedział Tomo, nie zerkając na nas.
Cała drżąc prawie że siłą wyrzuciłam Jareda z pokoju. W drzwiach minęliśmy się z Emmą oraz 2 ratownikami z pogotowia. Wyszliśmy znowu przed halę i usiedliśmy na ławce.
-Ja nie chciałem mu niczego zrobić... - rzucił roztrzęsiony i załamany Jared.
Przytuliłam go mocno do siebie, żeby w ten sposób go jakoś uspokoić i pocieszyć. Czułam, jak drży, jak się cały spocił z emocji i wrażeń.
___

Depresja mnie dopadła, więc nic od siebie nie napiszę.
Dziękuję, że jesteście.
To tyle.

2 komentarze:

  1. Depresja. Skąd ja to znam? Pamiętaj, że możesz do mnie pisać jak chcesz się wygadać :)
    A co do rozdziału. Naćpany Shanimal. Nieźle, nieźle :) Rozdział świetny, chociaż za krótki. Czy tylko mnie wkurzyła ta cycata blondyna i jej "koleżanka"? Czekam na więcej!!!
    Clove

    OdpowiedzUsuń
  2. Spoko loko lusi spontooonnnn... fajne słodkaśne strasznie, na mój dzisiejszy nastrój to jest PER-FECT... hahahah ;D

    Nie łap depreesji, bęzie dobrze... duża babeczka jesteś (już prawie blisko i 20-letnia!) <3

    Faajny rozdział, niecierpliwie czekam na ciąg dalszy ;3


    ONE and ONLY:
    @Nicole Hour (http://one-touch-of-heaven.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń