środa, 18 grudnia 2013

ROZDZIAŁ XVII

-Eee ale jak to, co ty tu robisz, gdzie Tomo? - odparł zagubiony Leto.
-Byłam ciekawa, czemu nadal Was nie ma, i czy czasem mnie nie zostawiłeś. A co do Tomo to....
-Dzieńdoberek państwu! Witaj, Mary! Ale jestem głodny! - przywitał nas głośny głos Tomo, który zmaterializował się obok Jareda. - Chodź, Jay, do stołu po jedzenie, bo chyba zaraz padniesz z głodu. Wyglądasz, jakbyś ducha zobaczył, haha! - zaśmiał się wesoło gitarzysta.
-Gdzie Matt? - spytał się Shannon.
-Jeszcze śpi, biedak pewnie kaca ma, tyle wczoraj wypił że ledwo do pokoju wszedł. Będzie wesoły powrót do domu. Chodź, divo! - pociągnął Jareda za rękaw, ten nie zdążył zareagować, bo już został ciągnięty przez Tomo do stołu szwedzkiego.
Wrócili z pełnymi talerzami - Jared miał jakieś sałatki, sama zielenina, a Tomo kilka pajd chleba i dużo plasterków szynki.
-Jared, nie jesz mięsa? - spytałam się go, widząc, że nie ma nic z mięsnych produktów.
-Obrzydło mi niedawno i nie jem go - rzekł, siadając obok mnie.
Położył talerz na stole i pochylił się nade mną, cmokając mnie w policzek. Zarumieniłam się. Reszta popatrzyła się na nas ze zdziwieniem, ale nie skomentowali. Usiadł na krześle.
-W końcu do domu jedziemy! - cieszył się Shannon jak dzieciak czekając, jak Tomo skończy jeść. To na niego wszyscy czekaliśmy już jakieś dobre 5 minut, lekko poirytowani. Matt zdążył zejść na dół, i mimo że zaczął jeść jako ostatni, skończył na równi z nami - widocznie był bardzo głodny.
-Byśmy już ruszyli, gdyby ktoś - tu Jared zaakcentował to słowo - nie raczył się pospieszyć z konsumowaniem jedzenia.
W końcu Tomo odłożył sztućce, co wszyscy zareagowali gromkimi brawami, a Tomo się nam głęboko skłonił w podziękowaniu za brawa. Chwyciłam pasek plecaka i czekałam na dole, jak ekipa zabierze swoje rzeczy z pokoi, żeby móc w końcu jechać do LA.
Autobus czekał już zaparkowany pod hotelem. Wrzuciliśmy torby do luków bagażowych i weszliśmy do środka. Westchnęłam głośno, kiedy się znalazłam w środku. To był raj! Barek, nad barkiem telewizorek, obok lodówka i niewielki blat z umywalką, szafka, w której pewnie znajdowały się naczynia, suszarka do naczyń, kosz na śmieci, 2 szerokie kanapy stojące naprzeciwko siebie, niewielki stolik pomiędzy kanapami. W dalszej części autobusu znajdowała się niewielka toaleta z umywalką, mini-garderoba oraz część sypialna - 2 duże 2-piętrowe łóżka, co dawały 6 miejsc do spania. Lampy długie wisiały u sufitu, które zmieniały kolory po wciśnięciu guzika (co z dumą zaprezentował mi Shannon twierdząc, że on wpadł na ten pomysł). Akurat światła były zgaszone, bo panował dzień i drewniane rolety były podniesione do góry, dzięki czemu można bylo podziwiać mijane okolice. Szyby były przyciemnione, więc słońce jakoś mocno nie raziło.
-Wow, tu jest zarąbiście - powiedziałam, kiedy oprowadzili mnie wspólnie po swoim małym mieszkaniu.
Autobus ruszył. Zarzuciło mną do tyłu lekko i wylądowałam na Jaredzie. Ten się tylko zaśmiał i pomógł mi powstać do pionu.
-Kto chce obejrzeć "Szybcy i wściekli?" - ryknął Shannon, wyciągając z torby DVD. Wszyscy usiedli na kanapie rozgadani, tylko ja nadal stałam przy przejściu do sypialni.
-Jared, możemy porozmawiać? - zapytałam się go niepewnie W końcu to była dobra chwila, mogliśmy pogadać na spokojnie wiedząc, że raczej nikt nam nie przeszkodzi i nie wejdzie nam do pokoju.
-Nie ma sprawy, Mary. Chodź do sypialni - zgodził się i pociągnął mnie za rękę, prowadząc do drugiej kabiny.
Zamknął za sobą delikatnie drzwi, ja usiadłam na łóżku, które było po mojej lewej stronie. Dosiadł się do mnie z uśmiechem, obejmując mnie w pasie.
-Właśnie siedzimy na moim łóżku - poinformował mnie. - Nade mną śpi Shannon, nad nim wolne. Po drugiej stronie na dole Emma, jak jest, Tomo a górę zajmuje Matt.
Rozejrzałam się. Pościel była w kolorze błękitnym, na górze były poprzyklejane różne zdjęcia, na których głównie widziałam 2 małych chłopców z jakąś panią, pewnie ich matką. Na ścianie biegł malunek Artemisa, ulubionej gitary wokalisty.
-To Ty z Shannonem? - zapytałam się Jareda, wskazując na zdjęcia.
-Tak, a to nasza mama. To były fajne czasy, kiedy byliśmy młodzi, głupi i nie wiedzieliśmy, co to miłość.. - westchnął ciężko.
-No ja właśnie w sprawie miłości chciałam rozmawiać.
-Co się dzieje? Nie chcesz być ze mną? - powiedział z wielkim żalem.
-Tak, znaczy się nie.. Sama nie wiem, to ciężkie dla mnie. Rozumiesz, byłam zgwałcona i ciężko mi się jest związać z kimś, bo boję się, że znowu mnie ktoś skrzywdzi bądź zrani, i wtedy stracę zupełnie zaufanie do mężczyzn, będę się ich bała i jednocześnie nienawidziła. Zresztą... Nie chcę być dla Ciebie drugą Cameron, nie chcę jej zastąpić. Chcę być Twoją dziewczyną, nie pociechą po rozstaniu z Diaz. Boję się, że jak Ci się znudzę, jak się podniesiesz po tym rozstaniu, zostawisz mnie jak zużytą zabawkę i pójdziesz sobie szukać innej. Przecież jestem zupełnie nikim, a Ty możesz mieć każdego. Nie, nie przerywaj mi - wtrąciłam, czując, że chciał mi się sprzeciwić - daj mi skończyć. To wszystko jest trudne dla mnie, mam burzę mózgów, mózg mi mówi: nie, serce: tak. Sama nie wiem, to się dzieje zbyt szybko... - szybko mówiłam, żeby wyrzucić z siebie to, co mi ciążyło na duszy, patrząc się w podłogę. Dopiero teraz spojrzałam w oczy Jareda, kiedy skończyłam mówić.
-Mary, nawet przez myśl mi nie przeszło, żebyś była dla mnie pociechą po Cameron! - krzyknął przerażony Jared. - Nie jesteś dla mnie nikim, nie zostawię Cię! Pamiętasz, jak się spotkaliśmy w Forks?
-Jak można zapomnieć to spotkanie i jak wszystko ładnie wtedy rozwaliłam? - mimowolnie uśmiechnęłam się.
-To wtedy już coś poczułem. Wszedłem do hotelu w nie najlepszym humorze, bo już w autokarze zaczęliśmy się kłócić z bratem, i miałem wszystko gdzieś, byleby w końcu pójść spać. I wtedy zobaczyłem Ciebie. Poczułem się, jak na nowo moje martwe od rozstania serce zaczyna bić, a myśli stają się jaśniejsze, bardziej przejrzyste. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, ze to o Ciebie chodzi, że to Ty spowodowałaś taki stan w moim organizmie, więc Cię olałem wówczas. Ale kiedy po kłótni zszedłem do baru z książką, miałem przeczucie, żeby własnie tam iść. I kiedy Cię zobaczyłem leżącą na podłodze, dostałem jakby... lśnienia - zaśmiał się cicho, cytując tytuł książki. - To dzięki Tobie zaczęło się w końcu coś zmieniać w mojej duszy, i to na dobre się zmieniać. Ta rozmowa o wszystkim i o niczym uczyniła mnie szczęśliwym człowiekiem. Dzięki niej przez następne kilka dni chodziłem cały czas uśmiechnięty, radosny. No ale zaczęło mi Ciebie brakować, i zaczęły się problemy - byłem zły, wściekły, denerwowałem się o byle gówno. W końcu nie wytrzymałem i pokłóciłem się z bratem, na co ten odwołał koncert... Tą historię znasz już. Poczułem się, jakbym kogoś stracił, jednak serce nadal nie zgasło. Byłem zły na siebie, że nie wziąłem od Ciebie żadnych danych, aby móc zadzwonić, cokolwiek. Zrozpaczony skierowałem się do baru. A tu nagle - Twój głos. Potem Ty się pojawiłaś. Myślałem, że mam omamy. Aż się uszczypnąłem ukradkiem. Ale nie, to była rzeczywistość, przede mną znowu stałaś Ty. Moje serce zaczęło bić szybciej, mózg zrobił się bardziej otwarty na nowe doznania. To tak, jakbym w tunelu błąkał się dnie i noce, w zupełnych ciemnościach, samotny, zagubiony, i nagle znalazł światełko. W moim brzuchu zagościły motylki. Namówiłaś mnie do picia, a ja się od razu zgodziłem. Już wiedziałem, że coś do Ciebie czuję, że Twoja osoba mnie do siebie przyciąga. Najebałem się, zapomniałem zupełnie o kontroli nad piciem. Wiadomo, jak się jest pijanym to robi się rzeczy, które na trzeźwo tak łatwo by nie przyszły. Niewiele pamiętam powrót do hotelu, ale ten pocałunek zapamiętałem z każdym detalem. Rano, jak się obudziłem z kacem, myślałem, że mi się to wszystko przyśniło. Ale zobaczyłem, że na kurtce zostały Twoje włosy, czyli to działo się naprawdę. Już wiedziałem, że zawsze jakimś przypadkiem się spotkamy, więc nie przejmowałem się, iż nie wziąłem od Ciebie numeru. No i wczoraj, po tygodniu niewidzenia się - znowu Ty! Z radości, że Cię zobaczyłem w tłumie, nie wiedząc, co robię, rzuciłem się w go, aby być blisko Ciebie. Chyba od dzisiaj będę tak robił na każdym koncercie, bo to fajne uczucie - zaśmiał się. - Mam nadzieję, że teraz będziesz pewna, że nie jesteś tylko zabawką? Że jesteś dla mnie kimś ważnym?
Popatrzyłam na niego ze łzami w oczach. Boże, jak jego historie na mnie wpływają, że cały czas płaczę!
-Rozumiem, Jared.. Dziękuję, że mogłam Cię poznać - rzekłam.
Ten starł moją łzę kciukiem i pochylił się nade mną.
-To ja dziękuję - wyszeptał nad moimi wargami, patrząc mi głęboko w oczy. To spojrzenie niesamowicie mnie hipnotyzowało, przyciągało. Czaiło się w nich coś tajemniczego, coś, co chciałam poznać.
Nasze wargi się połączyły. Był to niezwykle namiętny pocałunek. Przeniosłam ręce na jego kark i plecy, on zaś chwycił mnie w talii. Chciał mnie umieścić na swoich kolanach, i pewnie by mu się to udało, gdyby nie fakt, że nade mną wisiało łóżko.
-Ał! - krzyknęłam, przerywając pocałunek, kiedy uderzyłam się w nieszczęsny mebel. Jared popatrzył na mnie lekko przerażony.
-Nic Ci nie jest? - spytał się.
-Nie, ale proszę, nie próbuj mnie następnym razem sadzać na kolanach, kiedy jest nad nami jakaś przeszkoda... - uśmiechnęłam się do niego.
Pocałował mnie czule w miejsce, gdzie się uderzyłam. Chciał dalej mnie całować, ale mnie przeszła ochota na to, zwłaszcza że głowa mnie trochę pulsowała. Wstałam i pociągnęłam go za rękę.
-Chodź, pooglądamy z nimi trochę.
-Ale jeszcze nie skończyliśmy naszej przerwanej czynności! - żalił się Jared.
-Będzie na to czas... - oblizałam się lekko po wardze, co wokalista przyjął z uśmiechem na twarzy, i, niby z wielkim fochem, wstał i ruszył ze mną do reszty.
-Cicho byliście, Jared, nie poznaję Cię - wyszczerzył w świńskim uśmieszku zęby do nas Shannon, kiedy weszliśmy do środka.
-Shannon! - krzyknęła Emma i rzuciła w niego poduszką, a ja popatrzyłam na Jareda z dziwnym uśmieszkiem.
-Wiesz, Shannon, lubię na ostro, kiedy facet jest zakneblowany i przywiązany do łóżka... - powiedziałam mu.
Shannon popatrzył na mnie z szeroko wytrzeszczonymi oczami. Tomo i Matt zrozumieli, że się nabijam z perkusisty, ale nie przerwali rozmowy śmiechem. Jared z Emmą też zrozumieli, bo się popatrzyli na siebie i niezauważalnie wokalista puścił do niej oczko.
-Ale że mówisz tak serio? - starszy Leto był ciekawy.
-Oczywiście. Mnie nie słyszałeś z prostego powodu - też sobie wbiłam knebel do ust. Bo to jest taka ostra i dzika jazda wtedy, kiedy wiesz, że nikt Cię nie może usłyszeć, a przez to, że masz zatkane usta, o wiele więcej emocji się w Tobie kumuluje i masz 100 razy lepsze orgazmy... - udałam, że odpływam w wspomnienia.
Shannon popatrzył na Tomo, który nie wytrzymał i zaczął chichotać, a wraz z nim cała reszta oprócz mnie i Shannona.
-Okłamałaś mnie! - oburzył się.
-Ja? Ale czemu miałabym to robić? - wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
Shannon nic nie odpowiedział tylko z fochem i założonymi rękoma wrócił do oglądania filmu.
Matt przesiadł się do Emmy, dzięki czemu mogłam usiąść z Jaredem obok Tomo. Na stoliku leżały różne przekąski i otwarte piwa. Oparłam się o ramię Jareda, wzięłam piwo w dłoń i dołączyłam się do oglądania niezbyt ciekawego filmiku, bo wyścigi samochodowe mnie nie jarały. Po chwili poczułam, że Jared powoli i głęboko oddycha. Odchyliłam głowę do tyłu i parsknęłam - młodszy Leto spał! Spojrzałam na Emmę, która też już była znudzona oglądaniem filmu, bo zaczęła rozwiązywać jakąś krzyżówkę. Pozostała trójca oglądała z wielkim zainteresowaniem film, śledziła dalszy los jego bohaterów. Ułożyłam wygodniej głowę i zamknęłam oczy.
-Mary, obudź się, jesteśmy w LA! - ktoś mnie delikatnie potrząsał, szepcząc do ucha.
Otworzyłam zaspana oczy. Oczywiście to Jared mnie budził, bo kto by inny?
-Boże, przespałam całą podróż? Nie wierzę! - usiadłam błyskawicznie.
-Tak smacznie spałaś że nikt nie miał serca Cię budzić po filmie, a że nie chcieliśmy Ci przeszkadzać to przeniosłem Cię na moje łóżko.
Rozejrzałam się. No tak, znajdywałam się w sypialnej części busa. Poczułam, że autobus już stoi.
-Czemu stoimy? - chciałam wiedzieć.
-Znajdujemy się przed domem moim i Shannona. Wpadniesz na chwilę? W końcu mówiłaś, że nie wiesz, jak znaleźć brata, a jak wpadniesz do nas to zadzwonię do różnych ludzi, może będą coś wiedzieli... Fred Blood, tak?
-Tak tak. Dziękuję! - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w nosek.
-Chodź chodź, Shannon już robi dużą kawę! - pociągnął mnie Jared za rękę i wyszliśmy z autokaru.
_________________
Za wszystkie błędy przepraszam - skończyłam pisać o 3:30 :3
Dziękuję za komentarze! xoxo

2 komentarze:

  1. niahahahahh fajny rozdział ;D Jared jaki wylewny ;O i w ooogóle, beka z Shannona ^^
    wow - szczególnie dla "preferencji" seksualnych Marry ;D


    CAN NOT WAIT


    ONE and ONLY:
    @NicoleHour

    OdpowiedzUsuń
  2. hahah, uwielbiam Shannona <3 po za tym Jared strasznie się otworzył i to co powiedział Mary, było bardzo kochane <3 tylko, żeby nic się nie zepsuło! kurde, uwielbiam tę parę <3 oby im się udało! czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń