środa, 13 listopada 2013

ROZDZIAŁ VII

Udałam się we wskazanym kierunku. Zasłoniłam niebieską zasłonką niewielką wnękę, coby mieć trochę prywatności, i zaczęłam się niechętnie rozbierać. Ściągnięte spodnie położyłam na oparciu białego drewnianego krzesła, zaś majtki na siodełku. Wspięłam się na niebieski fotel (który kończył się na wysokości moich nerek) i położyłam nogi na oparciach, po czym zawołałam panią doktor.
-Już idę, kochana! - krzyknęła.
Zaczęłam się lekko denerwować. Mimo że to nie było moje pierwsze badanie, zawsze towarzyszył mi stres. Nie bałam się bólu, bo on był w formie naprawdę minimalistycznej. Przerażenie we mnie wzbudzały z reguły przyrządy, którymi badano ciało kobiety od wewnątrz. I jeszcze to zimno tych sterylnych, metalowych narzędzi... Na samą myśl przeszły mnie ciarki. Mogły ogrzewać te narzędzia przed badaniem, a dyskomfort na pewno u większości kobiet byłby zdecydowanie mniejszy!
Nicolette usiadła naprzeciwko mojego krocza i wzięła się do roboty. Jako że zacisnęłam oczy, nie widziałam, co bierze, byłam zdana na zmysł dotyku. Poczułam, że delikatnie zbiera patyczkiem pewnie spermę z mojej wewnętrznej strony ud, następnie z środka, z pochwy. Była delikatna, więc dużego bólu nie było, ale pojawił się ten znienawidzony dyskomfort. Zacisnęłam zęby i starałam się myśleć o czymś innym.
-Już po badaniu, możesz się ubrać - w końcu to wyczekiwanie zdanie! Otworzyłam oczy i ujrzałam, jak doktor chowa narzędzia, bierze próbki z badania i wraca do biurka.
Szybko ześlizgnęłam się z fotela i ubrałam się. Schwyciłam plecak i wyszłam zza parawanu. Veronica nadal siedziała przy biurku, czekając na mnie. Podeszłam tam.
-To wszystko? - rzuciłam.
-Z mojej strony tak - odpowiedziała Nicolette.
-Mogę już iść dalej? - to pytanie zadałam Veronice, zerkając na nią.
-Niestety nie, musisz zostać i złożyć zeznania w sądzie jeszcze raz - uśmiechnęła się do mnie smutno.
Mam czekać? I jeszcze raz opowiadać o wszystkim? Nie miałam na to najmniejszej ochoty, zwlaszcza że brakowało mi pieniędzy na wynajem pokoju (tzn nie brakowało, ale nie chciałam ich wydać, szkoda mi było), wolałam jak najszybciej stąd odejść, uciec, zapomnieć o tym wszystkim. To miasto już na zawsze miało mi się źle kojarzyć dam i dobrze o tym wiedziałam, że tak będzie.
-Nie mam się gdzie podziać - westchnęłam tylko.
-Możesz tymczasowo zamieszkać w schronisku, jest nieopodal. Nie martw się, takie sprawy szybko się rozstrzygają, gwałciciele są często zaskoczeni, że zgłoszono ich, i od razu przyznają się do popełnionego czynu.
-Za ile ma się odbyć rozprawa mniej więcej? - zapytałam z nadzieją w głosie. Może jednak uda się wyjść szybciej niż początkowo sądziłam?
-Za tydzień - uśmiechnęła się do mnie Veronica. - Chodź, pokażę Ci schronisko. Do zobaczenia, Nicolette!
-Do widzenia - pożegnałam się z panią doktor i ruszyłam za funkcjonariuszką w przeciwną stronę niż ta, z której przybyłyśmy. Pewnie kierowałyśmy się do głównego wyjścia, przeznaczonego dla normalnych ludzi z normalnymi dolegliwościami.
Wyszłyśmy na dwór. Było popołudnie, powoli zaczynał zapadać zmrok. Niebo było szarawe, spadały z niego pierwsze płatki śniegu. Na ulicach jeszcze nie włączono latarni, co nadawało miastu klimat tajemniczości. Wszystkie budynki były szare. W niektórych domach nieśmiało zaczynały pojawiać się dekoracje bożonarodzeniowe - za 3 tygodnie miał się zacząć ten czas, którego nienawidziłam - święta. Nigdy w domu nie obchodziłam tych dni z wiadomego powodu - nie było z kim. Matka z reguły leżała pijana w swoim pokoju i chrapała, a ojciec i brat mieszkali u siebie i nie przyszło im do głowy, aby mnie zaprosić do siebie, dlatego byłam skazana na samotne wieczerze. Miałam nadzieję, że w tym roku jednak będzie inaczej, że uda mi się dojechać do Los Angeles i spędzić święta z bratem oraz jego żoną i jeszcze nienarodzonym dzieckiem.
-Chodź tędy - Veronica skręciła w prawo. - Jak wygrasz, a pewnie wygrasz, dostaniesz pieniądze.
-Ile? - zainteresowałam się. Teraz każdy grosz mi się przyda dosłownie.
-5000 $ za szkody moralne, a jak Nicolette odkryje jakiegoś HIV-a czy inną chorobę, wówczas kwota wzrasta do 100000$.
No tak, choroby zakaźne! Czemu wcześniej o tym nie pamiętałam? W tym momencie zaczęłam się strasznie bać. Nie chciałam umierać, nie chciałam być tą osobą zakażoną, od której wszyscy się odwracają, której się brzydzą... Ja sama się brzydziłam takich osób, bałam się kontaktu z nimi, bo nie chciałam być jedną z tych zarażonych, których czeka tylko jedna rzecz - długa i bolesna śmierć. Wolałam już teraz umrzeć, żeby jakieś auto mnie potrąciło, aniżeli usłyszeć wyrok, że jestem zarażona, zakażona. W tym momencie poczułam silną, ogromną wręcz nienawiść do Edwarda. Tak silna ona była, że miałam ochotę coś rozwalić, coś zniszczyć, zabić, rozszarpać, cokolwiek. Jednak wiedziałam, że to mi nie przystoi, że tak nie wolno, że wówczas pokażę, że przegrałam z samą sobą, że nie jestem tak silna, aby przez to przejść. Zaczęłam głęboko oddychać i liczyć w myślach do 10. Przeważnie to mi pomagało i tak stało się tym razem. Wiedziałam jednak, że ten spokój nie potrwa długo, że zaraz znowu opanuje mnie nienawiść, a wówczas nie dam rady się uspokoić.
-Kiedy wyniki testów? - odpowiedziałam po kilkuminutowym milczeniu.
-Jutro powinny być. Wpadnij do gabinetu po 17-ej do recepcji, powiedz tam, że idziesz do doktor Nicolette, a wysłałam Cię ja, będą wiedzieli, co zrobić.
Świetnie, czyli zapowiada się długa bezsenna noc. Doprawdy tego mi brakowało, nie dość, że traumatyczne przeżycia pewnie i tak nie pozwoliłyby mi zasnąć, to jeszcze ten stres wywołany wynikami, prawdą. Miałam tylko nadzieję, że noc minie mi szybko.
Doszłyśmy do ogromnego budynku, którego ściany były pomalowane na wyblakły żółty kolor. Nie wyglądał przyjaźnie ten budynek, wręcz przeciwnie, był ponury i jakby odpychający. Weszłyśmy przez ciężkie drewniane drzwi i znalazłyśmy się w ogromnym i długim holu, gdzie tuż przy wejściu stała niewielka lada. Dalej w korytarzu można było zobaczyć stare schody, które prowadziły na wyższe koordynacje budynku. Przy ladzie stał mężczyzna, łysiejący, o brązowych oczach. Miał spokojny wyraz twarzy, na której pomału pojawiały się zmarszczki.
-Witaj, Albercie! - przywitała się z nim Veronica. - To jest Mary - wskazała na mnie.
-Witajcie, drogie panie! - uśmiechnął się przyjaźnie. Jak to jest, że wszyscy tutaj są tak przyjaźnie nastawieni do drugiego człowieka? Zaczęła mnie pomału irytować ta przyjaźń, która wydawała mi się na każdym kroku być sztuczna. Brakowało mi kogoś, kto nawrzeszczałby na mnie, kogoś, kto doprowadziłby tymi wrzaskami do płaczu. To chciałam - móc się porządnie wypłakać, jednak nie mogłam samą siebie przekonać, żeby tak zrobić, brakowało mi właśnie tego wstrząsu psychicznego i emocjonalnego. - To, co zwykle? - rzucił do policjantki.
-Niestety tak, to już 3 taki przypadek w tym tygodniu... Dobrze, że w sądzie są szybcy i wiedzą, jak prowadzić takie sprawy, dzięki czemu dziewczyny są w stanie w miarę szybko przejść do porządku dziennego i zacząć żyć od nowa.
-Co się na tym świecie dzieje... Mogę prosić panienkę o dowód? - zapytał się mnie Albert.
Wyjęłam dokument z portfela i podałam mu go. Kiedy wpisał mnie do księgi zakwaterowania pewnie, oddał mi go. Schowałam dowód do portfela, a portfel włożyłam do plecaka.
-Proszę za mną, droga Mary, pokażę Ci, gdzie będziesz pomieszkiwała aż do czasu zakończenia sprawy w sądzie. Dobranoc, Veronico!
-Dobranoc, dziękuję pani za wszystko.
-Nie ma za co, kochana! - podeszła do mnie i mocno mnie uścisnęła. W tym momencie poczułam, że pęka we mnie tak długo budowana wewnętrzna bariera i się popłakałam.
____________
Komentujcie, to nie jest takie trudne, naprawdę.
Ze swojej strony przepraszam, że tak późno (aczkolwiek pewnie nikt nie zauważył, że dawno nie było rozdziału....)

7 komentarzy:

  1. w pierwszej chwili naszła mnie myśl " co ja kurna czytam?! " :D ginekolog. na szczęście chwilę później wszystko się rozwiało i uff, był ku temu powód. muszę nadrobić poprzednie rozdziały :)
    w międzyczasie zapraszam do siebie, bo jak wiesz, ciężko pisze się bez motywacji :)

    // variable-feelings //

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaa czekalam, codziennie zagladalam, bardzo wciagajace. CHCEMY WIECEJ !

    OdpowiedzUsuń
  3. Grrr mam nadzieję, że jak najszybciej zamkną tego okropnego Edwarda ;/ Pisz dalej bo strasznie wciągające opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń
  4. 1. Cieszę się, że dodałaś rozdział
    2. Rzeczywiście wszyscy tacy mili są dla siebie i w ogóle o.o
    3. Czekam na kolejny rozdział <3
    4. Oby wyniki wyszły pozytywne. W sensie, że Mary będzie zdrowa.
    5. Niech ten Edzio pedzio wypierdziela -.-
    @Marelajn_ :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Huuuhhhh... do not cry, bby. do not cryyyy... - tylko to mi się nawinęło na myśl ;D
    Sorry, że takie mało rozwinięte mam te odpowiedzi, ale nie wiem jak je komentować, bo nie mogę doczekać się kolejnych części ;D


    http://one-touch-of-heaven.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowne *.* czytam już drugi raz od początku i wciąż jest tak samo dobre ^^

    OdpowiedzUsuń