czwartek, 14 listopada 2013

ROZDZIAŁ VIII

Veronica nic nie powiedziała tylko mocniej mnie przytuliła. Kiedy w końcu się wypłakałam, pogłaskała mnie delikatnie po głowie i odsunęła od siebie. Dawno nie byłam taka czysta, taka... pusta. Tego mi brakowało przez ostatnie kilka godzin, tej czystości, tego wewnętrznego spokoju. Poczułam się, jakbym zrzuciła z siebie jakiś ogromny ciężar i była w końcu uwolniona. Mimo że czekała mnie rozprawa sądowa oraz jutrzejszy wyrok w sprawie testów, wiedziałam, że dam radę spokojnie dzisiaj zasnąć.
-Dziękuję bardzo i ja... przepraszam, nie chciałam, żeby tak wyszło... - zająknęłam się lekko, nie wiedząc, co powiedzieć.
-Nic się nie stało, doskonale rozumiem Twoje położenie, Twoją sytuację. Idź teraz spać, potrzebujesz tego.
-Dobrze. Jeszcze raz dziękuję za wszystko. Dobranoc. - pożegnałam się z Veronicą i poszłam za Albertem na górę.
Weszliśmy na 2 piętro i skierowaliśmy się do obskurnego korytarza, który był bardzo długi.
-Śniadania są między godziną 8 a 9, zaś obiadokolacje od 17 do 19. Stołówka jest po lewej stronie od recepcji, łatwo znajdziesz. Twój pokój ma numerek 230, łazienka znajduje się na końcu korytarza. - powiedział mi Albert. - Obowiązuje cisza nocna w godzinach 22-6, proszę o dostosowanie się do niej. W tych godzinach drzwi główne są zamknięte, stróż siedzi w tylnym wejściu do budynku, ale pewnie nigdzie się dzisiaj nie wybierasz, prawda?
-Tak, nie planuję nigdzie iść. - Chcę się tylko położyć na łóżko i zapomnieć o wszystkim, dodałam sobie w myślach.
-Ok. Tu jest Twój pokój - pokazał na drzwi, pod które doszliśmy. Na drzwiach były namalowane farbą trzy cyferki - 230 - numer pokoju. Albert wsunął klucz do drzwi i przekręcił go. - Życzę dobrej nocy.
-Nawzajem - wysiliłam się na uśmiech.
Mężczyzna odszedł, a ja nacisnęłam klamkę. Znalazłam się w malutkim pokoiku, gdzie stało jednoosobowe łóżko, niewielka umywalka, lustro nad nią oraz kredens mieszczący się naprzeciwko łóżka. Naprzeciwko mnie, pośrodku ściany było niewielkie okno zasłonięte wyblakłą niebieską zasłonką. Ściany również były pomalowane na ten kolor.
Wypakowałam potrzebne rzeczy na łóżko, a resztę zostawiłam w plecaku, który schowałam do kredensu. Poszłam się wykąpać. W łazience były 4 prysznice i 6 toalet plus pomieszczenie z pralką pewnie, bo słyszałam charakterystyczny hałas. Wypadało mi zrobić przed wyjazdem do LA pranie, bo wówczas pewnie nie wyrobiłabym z świeżymi ciuchami, zwłaszcza jeśli miały mnie czekać takie przygody jak dotychczas.
Wślizgnęłam się do kabiny prysznicowej i dokładnie się umyłam. Czynność powtórzyłam, coby zetrzeć z siebie cały brud, może i wspomnienia... Szybko wytarłam się prysznicem, założyłam piżamę i wróciłam do pokoju. Schowałam brudne rzeczy, rozwiesiłam ręcznik na krześle, które stało przy łóżku, a wcześniej go nie zauważyłam, i bez żadnych rozmyślań położyłam się spać. Zasnęłam niemal natychmiast.
Obudziło mnie chodzenie po klatce schodowej. Zerknęłam na wyświetlacz telefonu. Dochodziła godzina 8, więc odgłos butów było spowodowane faktem nadchodzącego śniadania. Czym prędzej wygrzebałam się spod pościeli, przebrałam w strój na dwór i umyłam się w łazience po nocy. Kurtkę zostawiłam w pokoju, wiedziałam, że tu wrócę po nią jak i po dokumenty. Wyszłam z pokoju, zakluczywszy za sobą drzwi, i ruszyłam schodami na parter, do jadalni.
-Witaj, Mary, jak Ci się spało? - przywitał mnie na dole Albert.
-Całkiem dobrze, dziękuję - uśmiechnęłam się i wkroczyłam do jadalni.
Pomieszczenie było całkiem spore. Na środku znajdowały się stoliki, do którego były dostawione po 4 krzesła. Większość miejsc była pusta, gdzieniegdzie siedzieli ludzie w wieku podobnym do mojego, czyli sama młodzież. Nigdzie nie widziałam nikogo starszego bądź młodszego. Zastanawiałam się, z jakiego powodu przebywają w tym ośrodku, po chwili jednak stwierdziłam, że niekoniecznie chcę wiedzieć. Po prawej stronie stał długi stół, na którym znajdowało się jedzenie oraz sztućce. Za stołem były drzwi, pewnie do kuchni, oraz okienko na zwrot naczyń. Na sali było nienaturalnie cicho, każdy był zajęty swoimi sprawami i myślami.
Podeszłam do szwedzkiego stołu, chwyciłam talerz i nałożyłam sobie bułkę, kostkę masła, sałatę, ser oraz 3 plastry pomidora, nalałam do kubka herbaty i poszłam z posiłkiem do stolika, który znajdował się tuż przy oknie, gdzie był widok na ulicę. Spokojnie zjadłam śniadanie, zastanawiając się, co będę robiła przez resztę czasu. W końcu postanowiłam zwiedzić miasto, może się natknę na antykwariat, gdzie mogłabym się obkupić w jakieś książki, coby zabić czas aż do rozprawy. Odstawiłam sztućce po skończonym posiłku do okienka i wróciłam do swojego pokoju, gdzie nałożyłam na siebie kurtkę oraz schowałam portfel. Kiedy znowu znalazłam się przy Albercie, ten mnie zatrzymał na chwilę.
-Czekaj, nie pokazałem Ci tylnego wyjścia.
-No tak, faktycznie, sama o nim zapomniałam!
-Odwróć się proszę, za schodami jak pójdziesz to zobaczysz drzwi na końcu korytarza. Wyjdź sobie dzisiaj tamtędy, coby się zorientować, jak to wszystko z zewnątrz wygląda - poradził.
-Dziękuję, tak zrobię. Miłego dnia życzę.
-Wzajemnie!
Ruszyłam więc tym korytarzem w stronę tylnego wyjścia. Przy drzwiach również znajdowała się lada, ale była ona zdecydowanie mniejsza aniżeli ta przy wejściu głównym. Nacisnęłam na klamkę i wyszłam na dwór. Zderzyłam się z zimnym powietrzem. Dzisiaj zapowiadali mroźny dzień, na szczęście bez opadów, ze słońcem. Nie pomylili się - na niebie było słońce, które mnie początkowo oślepiło. Znalazłam się na niewielkim podwórku, gdzie obok siebie stały 3 stare drzewa, dawno pozbawione liści, 3 kontenery na śmieci, żelazna ławka pod drzewami oraz trzepak na dywany. Skierowałam się w lewo, tak jak ślady zostawione na śniegu, i znalazłam się na niewielkiej ulicy. Mimo że nie było jeszcze 9 to ruch był już całkiem spory. Ludzie szybko maszerowali, nie chcąc pewnie zamarznąć, a auta na jezdni stały w oczekiwaniu na zielone światło, które umożliwiało im dalsze podróżowanie przez to miasteczko.
Chodziłam po ulicy odkrywając sąsiadujące ze schroniskiem sklepy, aż w końcu, jakieś 2 przecznice od mojego tymczasowego miejsca zakwaterowania, znalazłam to, czego szukałam - antykwariat. Popchnęłam szklane drzwi i znalazłam się w pomieszczeniu, gdzie od podłogi do sufitu znajdowały się książki położone na regałach. W powietrzu unosił się mój ulubiony zapach - zapach książek. Przesunęłam ręką delikatnie po brzegach tomisk.
-Dzień dobry, pomóc w czymś panience? - z głębi pomieszczenia odezwał się ciepły kobiecy głos.
-Dzień dobry, na razie tylko oglądam - odpowiedziałam niewidocznej mi jeszcze postaci.
-Pomogę Ci coś wybrać, tylko powiedz mi, dziecinko, co Cię najbardziej interesuje? - w końcu z ciemnego zaułka wyszła niska i pulchna kobieta o krótkich kręconych włosach, okularach na czubku nosa oraz intensywnie zielonych oczach. Typowy wizerunek bibliotekarki, w każdym razie tak bibliotekarki z reguły wyglądały w Forks. Lubiłam je bardzo, bo zawsze potrafiły znaleźć taką książkę, która mi się od razu podobała i od której nie mogłam oderwać oczu podczas czytania jej.
-Fantasy, groza, horror. Od razu mówię, Kinga całego przeczytałam po kilka razy - uśmiechnęłam się lekko.
-Kinga każdy czytał, kto ma podobne zainteresowania co ty. A czytałaś może... - i tutaj zaczęła się ciekawa dyskusja na temat tego, co czytałam a czego nie.
Okazało się, że prawie wszystkie pozycje, które wymieniła mi pani sprzedawczyni, znałam. W końcu udało jej się dotrzeć do tych książek, których jeszcze nie odkryłam. Tak wybór padł na "Grę Endera", za którą zapłaciłam 5$.
-Jak Ci się spodoba to przyjdź, dam Ci więcej części, a jest tego mnóstwo! - obiecywała mi sprzedawczyni.
-Na pewno wpadnę niedługo, zwłaszcza że nie mam co robić. Idę już, do widzenia! - szybko rzuciłam, wiedząc, ze swoim zdaniem niefortunnie mogłam spowodować zapytania, co tu robię, w jakim celu się tu znajduję, w tej miejscowości, a chciałam uniknąć na dzień dzisiejszy takich pytań.
Żeby zapomnieć o wyrokowej godzinie - 17, postanowiłam dalej się rozejrzeć po mieście. Niedaleko antykwariatu znajdował się sklep muzyczny, do którego weszłam.
-Dzień dobry, czy są płyty Thirty Seconds to Mars? - zapytałam się sprzedawcy.
-Oczywiście, proszę chwilę poczekać - odpowiedział młody chłopak z dredami i kolczykami wszędzie, po czym poszedł między półki, aby znaleźć dla mnie to, czego chciałam. Wrócił po chwili, niosąc dwa pudełka. - Mam pierwszą i drugąś płytę.
-Ile za nie? - chciałam wiedzieć.
-Normalnie za 40$ za dwie płyty, ale dzisiaj mamy promocję, więc sprzedam za 25$.
-Biorę - rzuciłam i wyjęłam odliczoną kwotę pieniędzy, które położyłam na ladzie.
-Dziękuję i zapraszam ponownie.
-Tak tak, do widzenia.
Szybko wróciłam do swojego pokoju i odpakowałam płytę A Beatuiful Lie. Kiedy otworzyłam pudełko, wypadło mi z niego coś złotego.
_________
Wiedziałam, jak zmotywować do dodawania komentarzy c: 
Na razie nie mam nic do rozdziału IX, ale wiem, że w X prawdopodobnie pojawi się niespodzianka. ;)

4 komentarze:

  1. Je! Dodaj następny jak najszybciej! nie mogę się doczekać! :D

    @fuck_logic21

    OdpowiedzUsuń
  2. Chcę rozdział IX w trybie NOW! A ja już myślałam, że wyjaśni sie czy Mary jest chora, czy coś ;__; coś złotego, powiadasz? :) tym bardziej nie mogę się doczekać! <3 życzę weny :3 @Marelajn_

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyczuwam goldenticket i spotkanie Mary z Marsiakami... ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Też wyczuwam golden tixa ;D


    http://one-touch-of-heaven.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń