Przeraziłam się. Czego on ode mnie chciał?! Postawiłam mu się, łapiąc się mocniej dłońmi fotela.
-Nie szarp się, bo się połamiesz cała - uśmiechnął się brudno pod nosem.
Wzięłam głęboki oddech, aby krzyknąć. Edward to zauważył i zasłonił mi usta swoją wielką dłonią.
-Nie warto, nikt nie usłyszy, to jest prawdziwe zadupie.
-Co ty chcesz ze mną zrobić? - udało mi się coś wymamroczeć spod jego dłoni, która śmierdziała olejem.
Nie odpowiedział tylko znowu się chytrze uśmiechnął i sięgnął mi do zapięcia od pasa, aby go odpiąć. Zrobił to tak szybko, że nie zdążyłam zareagować. Następnie chwycił mnie brutalnie w nadgarstkach i wyszarpnął, prawie wywlekł na pobocze, gdzie leżała gruba warstwa śniegu.
-Puszczaj mnie! Zostaw mnie! - wydarłam się na całe gardło.
Edward kopnął mnie mocno w brzuch. Zawyłam z bólu, przez chwilę widziałam tylko ciemność.
-Jeszcze raz krzykniesz - pogroził - a tak Cię pokopię, że nie będziesz w stanie chodzić.
Natychmiast zamilkłam. Wiedziałam, co chce ze mną zrobić. Nie godziłam się na to, nie chciałam tego, ale nie miałam zbyt wielkiego wyboru. Wolałam zacisnąć zęby i się dać a potem złożyć doniesienie na niego na posterunku policji niż walczyć i móc prawdopodobnie w tym starciu stracić życie. Wolałam być bez emocji, jak kłoda, coby nie był zadowolony, aby nie poczuł, że jestem człowiekiem tylko drewnianą bezużyteczną kłodą.
Edward gwałtownie ściągnął mi spodnie z majtkami do kolan, po czym rozpiął swój rozporek wysunął swojego penisa na zewnątrz, który już był w erekcji. Zanim odpłynęłam myślami do czarnej dziury, obliczyłam sobie, czy wypadają mi dni płodne. Na szczęście nie, bo okres mi się zbliżał lada chwila. Przynajmniej wiedziałam, że nie będę miała dziecka z tym gwałcicielem. Rzucił się na mnie, na moje ciało, i wszedł we mnie ostro i boleśnie. Syknęłam głośno z bólu, po czym zacisnęłam zęby, zamknęłam oczy i odleciałam, moje ciało było bez duszy, było roślinką.
Ocknęłam się, kiedy było już po wszystkim. Edward zapinał rozporek. Na jego twarzy był uśmieszek zadowolenia, ale kiedy spojrzałam mu w oczy, zauważyłam jakby rozgoryczenie, żal. Czyli nie dało mu satysfakcji to, co zrobił.
-Ubieraj się, jedziemy dalej, nie mam czasu - warknął.
Chciałam mu odpyskować, ale powstrzymałam się. Pochwa bardzo mocno mnie bolała, jakby ją ktoś rozrywał na żywca. Na udach czułam resztę jego spermy. Z obrzydzeniem wzięłam trochę śniegu i wytarłam delikatnie uda, po czym odrzuciłam "zużyty" śnieg i wzięłam nową garść, którą przyłożyłam lekko do pochwy. Poczułam natychmiastową ulgę. Może nie była ona wielka, ale liczyło się wszystko, każde ukojenie bólu.
Wstałam na nogi i podciągnęłam sobie dolną część garderoby. Spuściłam głowę i weszłam do auta. Było mi wszystko jedno, co teraz ze mną zrobi. Zostałam upokorzona, straciłam jakby cząstkę samej siebie. We mnie nastała pustka, byłam całkowicie wyparta emocji. Dobrze, że nie byłam dziewicą, że w przeszłości miałam chłopaka, z którym często razem uprawialiśmy seks, dzięki czemu nie miałam dzisiaj aż tak okropnej blokady, która wzmożyłaby tylko ból.
Edward zachichotał i ruszył w dalszą podróż. Co czułam do niego? Ogromną nienawiść. Miałam ochotę teraz mu rozbić głowę o kierownicę auta, jednak wolałam zachować zimną krew. Dobrze, że nie zmyłam całkowicie tej spermy z ud, będę miała teraz dowód, że mnie zgwałcił, że dopuścił się do takiego czynu. Spuściłam głowę i przez resztę drogi obserwowałam swoje paznokcie, niezdolna do samodzielnej egzystencji.
Dojechaliśmy do Portland. Mężczyzna zatrzymał się przy poczcie głównej.
-Wysiadaj, dalej Cię nie zawiozę. Podobasz mi się... - wyszeptał i wyciągnął do mnie rękę, którą chciał przyłożyć do policzka i mnie pogłaskać.
Nie wytrzymałam nerwowo i ugryzłam go w dłoń. Wyszarpnął ją gwałtownie i uderzył mnie otwartą dłonią w policzek tak mocno, że moja głowa znalazła się na szybie po stronie pasażera.
-Ja Ci tyle dałem, a Ty mnie tak traktujesz. Wypierdalaj stąd, już! - wrzasnął na mnie.
Chwyciłam ramiączko od plecaka, otworzyłam na oścież drzwi i z palącym policzkiem wybiegłam wręcz z auta, po czym rzuciłam się biegiem ze strachu przed tym człowiekiem do budynku poczty. Kiedy już byłam na schodach, odwróciłam się. Na szczęście auta już nie było przy krawężniku, zobaczyłam, jak odjeżdża w siną dal, przed siebie.
Usiadłam na schodach i się popłakałam. Nie dałam rady emocjonalnie dłużej trzymać łez, dalej być zimna, twarda, harda. Nie wiedziałam, że moje przeczucia się potwierdzą, iz ta podróż może być błędem. Bardzo żałowałam, że przystałam na propozycję Belli i dałam się tak nikczemnie wykorzystać jej bratu. Owszem, mogłam walczyć, nie dopuścić do tej sytuacji, ale z opowieści koleżanek, które zostały zgwałcone, wiedziałam, że lepiej być po prostu nikim, wtedy to nie daje takiej siły i energii gwałcicielowi. Zawsze jak słuchałam takich opowieści, robiło mi się zimno gdzieś tam, w brzuchu, ale sądziłam, że mnie nigdy to nie spotka. No bo czemu miałoby tak być? Nie byłam odrzutkiem społeczeństwa, miałam jakieś tam pieniądze, dom, nie byłam uzależniona od narkotyków ani alkoholu. Los jednak potrafi nam sprawić najprzeróżniejsze niespodzianki.
Po kilku minutach otarłam ostatnie łzy i ciężko wstałam ze schodów, rozglądając się po okolicy. Obok budynku poczty zauważyłam po lewej stronie budynek z czerwonej cegły, na którym była informacja, że tutaj znajduje się posterunek policji. Zeszłam więc ze schodów i po nieodśnieżonym chodniku po niedawnych pewnie opadach śniegu poszłam tam, do budynku. Szarpnęłam za drzwi i znalazłam się w jasnym okrągłym holu. Było tutaj przyjemnie ciepło, więc rozpięłam kurtkę. Rozejrzałam się. Przede mną były schody prowadzące na górę, a za schodami znajdował się drugi korytarz, w który się skierowałam. Miałam nadzieję, że pomogą mi tutaj, wysłuchają mnie i złapią tego gwałciciela.
Po przejściu paru kroków znalazłam się w jasnobłękitnym pomieszczeniu, gdzie stało biurko, a przy biurku siedział młody funkcjonariusz policji. Gdyby nie sytuacja, w której się znalazłam, to zainteresowałabym się mężczyzną, który był wysoki, dobrze zbudowany, miał brązowe oczy i blond włosy niedbale ułożone, co dodawało mu atrakcyjności. W dzisiejszej sytuacji jednak nienawidziłam wszystkich mężczyzn, ktokolwiek to był.
-Dzień dobry, pani w jakiej sprawie? Pewnie bójka rodzinna? - uśmiechnął się do mnie. Nie odwzajemniłam mu tego uśmiechu, rzuciłam mu tylko zimne spojrzenie.
-Ja w sprawie ataku na mnie - odpowiedziałam bezbarwnie.
-Co się stało? - przeszedł do urzędowego tonu widząc, że nie ma szans u mnie.
-Zostałam zgwałcona.
____
Przepraszam, to moja pierwsza scena pisania gwałtu, seksu i w ogóle, więc idealna nie jest. Nie wiem, czy jestem z tego fragmentu zadowolona, mam mieszanie odczucia co do niego, że coś źle tu jest, coś nie pasuje. Mam nadzieję że wam się spodoba i nie zniechęci do dalszego czytania i obserwowania blogu.
PS: Nie wiem, zacznijcie obserwować ten blog bądź mojego tt czy też fejsa, bo nie nadążam, kto czytał a kto nie.
PS1: Mile widziane komentarze pod spodem, chciałabym znać wasze zdanie na temat tej części.
Jest światny! Bella w pewien sposób ja wystawiła na ten gwałt ... Grrr oby go złapali. No i ten policjant *-* Cekam na dalsze rozdziały <3 @Let_Me_Fuck_You
OdpowiedzUsuńUghhh... bardzo fajnie opisana niefajna scena :|
OdpowiedzUsuń@NicoleHour