niedziela, 6 października 2013

ROZDZIAŁ II

Grupka minęła nas i weszła na piętro, gdzie znajdowały się ich pokoje. Spojrzałam na Bellę, która miała maślane spojrzenie.
-Co z Tobą? - zapytałam się jej.
-Widziałaś tego z niebieskimi oczami? Matko, jaki on śliczny, przeleciałabym go... - rozmarzyła się.
Spojrzałam na nią ze zdziwieniem. Jak to przeleciała? Przecież nie miała pojęcia, co to za typ, skąd pochodzi, czym się zajmuje. Nawet nie wiedziała, jak się nazywa! Nie poznawałam koleżanki. Nigdy nie przejawiała takiego zachowania, w szkole była grzeczną dziewczyną, zresztą po ukończeniu szkoły kontynuowała swoje bycie. Nigdy nie mieszała się w żadne afery, nie sprawiała najmniejszego problemu swoim rodzicom. Czyżby ten facet miał aż taki wpływ na nią? Nie podobało mi się to, nie lubiłam, kiedy facet obezwładniał dziewczynę jednym spojrzeniem.
-Nie wygłupiaj się - warknęłam. - Ile płacę?
-10$ za noc, z śniadaniem 15$. - odpowiedziała nadal zamyślona Bella.
-Bez śniadania poproszę, od razu płatność?
-Tak.
Wyjęłam portfel z kieszeni i wzięłam banknot dziesięciodolarowy, po czym położyłam na ladzie i oddaliłam się od niej, zostawiając zamyśloną Bellę samą z swoimi myślami. Spojrzałam na numerek pokoju. 13. Nie byłam przesądna, więc zbagatelizowałam sprawę. Gdybym miała wierzyć w te wszystkie bzdety, dawno popadłabym w paranoję, a nie chciałam tego, wolałam żyć w miarę normalnym życiem, bo spokojne ono nie było niestety.
Zaczęłam wchodzić po drewnianych schodach. Nigdy nie miałam okazji być tutaj w motelu i nocować z prostej okazji - nie było przyczyny, abym to robiła, dlatego z zaciekawieniem patrzyłam na wnętrze. Motel mieścił się w XIX-wiecznym dworku, niegdyś należącym do bogatego magnata, który założył to miasto. To od jego nazwiska miejscowość nazywała się Forks. Nie znałam za dobrze historii tego miasta, jedynie tyle, że w 1837 roku przybył na te tereny angielski bogacz, niejaki Josh Fork, któremu te tereny bardzo się spodobały, w związku z czym postanowił tu się osiedlić. Miał pod swoimi rozkazami ponad 100 chłopów, także szybko rozwinął się gospodarczo na tych ziemiach. Nic więcej nam nie mówiono w szkole, a i mnie nie interesowała historia swojego miasta.
Na ścianach wisiały przeróżne obrazy należące pewnie do właściciela. Gdyby motel miał zbankrutować, właściciel wystawiłby na sprzedaż te dzieła sztuki, które były wart majątek ze względu na ich wiek. Przy wchodzeniu po staroświeckich schodach naliczyłam się z 10 obrazów. Ich tematyką była praca chłopów: na polu, w domu, na rynku, w lesie, nad jeziorem. Od obrazów biło takie ciepło i prostota, co mnie zachwyciło. Lubiłam takie klimaty, i cieszyłam się, że w końcu miałam okazję spać tutaj, w tym dworku z dawnych lat.
Skończyły się stopnie i weszłam do okrągłej sali, gdzie znajdował się czerwony dywan oraz stolik do kawy i dwa fotele do kompletu, których siedzenie i oparcie były czerwone wyszywane równomiernie złotymi niciami. Znajdowałam się na środku piętra. Po lewej i prawej stronie znajdowały się korytarze, które kończyły się szerokimi oknami przyozdobionymi długimi, ciężkimi, czerwonymi zasłonami. Po każdej stronie korytarza znajdowały się 3 pary drzwi, czyli łącznie motel miał do zaoferowania 12 pokoi. Z tego, co się orientowałam, były 3 pokoje jednoosobowe, 3 dwuosobowe, 3 trzyosobowe, 2 czteroosobowe oraz jedno pięcioosobowe. Na dole znajdowała się stołówka, kuchnia oraz rejestracja i mały pokoik socjalny dla pracowników tego budynku.
Mój pokój znajdował się po mojej prawej stronie, więc niezwłocznie tam skierowałam swoje kroki. Kiedy doszłam do drzwi, na których wisiała tabliczka z liczbą 13, wyjęłam klucz z kieszeni i włożyłam go do zamka. W momencie przekręcania klucza w zamku drzwi za mną otworzyły się. Odwróciłam się spokojnie. Drzwi od dwuosobowego pokoju były otwarte na oścież, a plecami do mnie stał mężczyzna, którego wcześniej spotkałam przy ladzie, i krzyczał coś do drugiego mężczyzny, przypuszczalnie brata.
-Znowu zabrałeś mi książkę i zmieniłeś miejsce zakładki! Tak dłużej być nie może! Daj mi ją w końcu przeczytać, od tego w końcu staniemy się popularni, od tego teledysku! - krzyczał niebieskooki mężczyzna.
-Zejdź ze mnie w końcu! Dzięki temu czemuś mamy zyskać popularność? Haha, śmieszne! - zaśmiał się szyderczo drugi.
-To nie jest byle coś, to jest "Lśnienie" Kinga! I jak Ci coś przeszkadza, to odjedź z zespołu, nie potrzebuję Cię!
-Dobrze wiesz, że jestem jedynym perkusistą, który spełniał Twoje oczekiwania. I mnie, brata, nie zostawisz na lodzie, dobrze o tym wiesz. Za dużo razem przeszliśmy, żebyś tak zrobił - ha, wiedziałam, że oni obydwaj to bracia, w końcu mieli sporo łączących ich cech w wyglądzie.
Brat przez chwilę milczał, po czym odwrócił się na pięcie. Nie zauważając mnie szybko zbiegł po schodach na dół. Spojrzałam na mężczyznę, który został w pokoju z lekkim zdziwieniem. Ten wzruszył ramionami i w milczeniu zamknął drzwi od pokoju. Odwróciłam się do swoich drzwi, wyjęłam klucz z zamka i weszłam do przytulnego pokoju. Na środku stało jednoosobowe łóżko przykryte czarną narzutą w niebieskie wzorki. Cały pokój był pomalowany na ciepły żółty, a wszystkie dodatki były koloru niebieskiego. Obok łóżka stała szafka nocna, na której stała lampka. Po lewej stronie miałam wejście do łazienki. Wszystkie meble były tutaj nowe i ładnie zadbane. Jednak wolałam stare klimaty, ale cóż, nie miałam wpływu na wystrój pokoju. Rzuciłam torbę na podłogę, po czym z westchnięciem rzuciłam się na łóżko. Za łóżkiem były stare podwójne okna ozdobione zwykłą firanką i zwykłymi niebieskimi zasłonami. Za stolikiem nocnym był niewielki kaloryfer, który w zupełności wystarczył do ogrzania tego niewielkiego pomieszczenia.
Po 10 minutach błogiego leżenia coś we mnie ruszyło i kazało mi zejść na dół. Zakluczyłam drzwi i ruszyłam schodami. Kiedy znalazłam się na parterze budynku, swe kroki skierowałam ku jadalni, gdzie znajdował się niewielki barek, przy którym siedział bohater kłótni. Był pochylony nad ladą. Początkowo myślałam, że pije i rozmyśla, ale kiedy podeszłam bliżej, przekonałam się, że nie jest to prawda, bowiem na ladzie leżała książka, o którą się pokłócił ze swoim bratem. Widać było, że jest mocno skupiony. Nie chciałam mu przeszkadzać w lekturze i zaczęłam się wycofywać cicho. Oczywiście kiedy trzeba ciszy, robię mnóstwo hałasu. Podczas wycofywania potknęłam się o dywan i poleciałam do tyłu. Uderzyłam się mocno w głowę, kiedy wylądowałam nią na stoliku, na którym stała blaszana cukierniczka. Stół się przewrócił, a przedmiot poleciał daleko przed siebie. Wszystko razem wywołało ogromny hałas, a ja ostatecznie znalazłam się na podłodze z bolącą jak sto pierunów głową.
Zrobiło mi się czarno przed oczami, na szczęście na krótko, gdyż po 20 sekundach znowu otworzyłam oczy. Kiedy to zrobiłam, przede mną pojawiły się znikąd dwa niebieskie gałki oczne należące do czytelnika, którego nie chciałam oderwać od lektury.
-Halo, nic pani nie jest? - zapytał się mnie ciepły głos.
-Nie, chyba nie... Tylko głowa mocno mnie boli - odpowiedziałam, będąc w lekkim szoku.
-Dasz radę wstać?
-Pewnie tak...
-Poczekaj, pomogę Ci.
Mężczyzna wziął mnie pod pachy i powoli najpierw przeniósł do siadu krzyżnego, a potem podniósł mnie. Kiedy zauważył, że niepewnie stoję na nogach, objął mnie w pasie i odprowadził na brązową kanapę, która stała niedaleko barku. Kiedy w końcu usiadłam, poczułam wielką ulgę. Przez cały ten spacer miałam giętkie nogi i obawiałam się, że w każdej chwili mogę znowu zasłabnąć, więc cieszyłam się, że siedzę stabilnie gdzieś. Brunet usiadł obok mnie. Sięgnęłam ręką w miejsce zderzenia się ze stolikiem. Była cała lepka, a kiedy ją zobaczyłam, znajdowało się tam trochę krwi.
-Kurwa, jeszcze tego mi brakowało - powiedziałam.
-Mogę obejrzeć to skaleczenie?
Spojrzałam na niego. Na lekarza nie wyglądał, więc po co chciał to widzieć?
-Nie.
-A może zawieźć Cię do szpitala?
-Nie.
No cóż, zbyt miła może dla niego nie byłam, ale nie lubiłam, kiedy ktoś mi się narzucał. Owszem, było to miłe, ta świadomość, że ktoś w końcu się o Ciebie troszczy, ale nie potrzebowałam jego pomocy, skoro do tej pory dawałam sobie radę sama.
-Jak chcesz. Jestem Jared Leto, a Ty?
Jared Leto? Odbiło mi się to nazwisko o uszy, ale to kiedyś, bardzo dawno temu, i nie potrafiłam sobie teraz przypomnieć, kto to taki był.
-Mary Blood. - tak, moje nazwisko było nietypowe.
-Interesujące nazwisko... Co tu robiłaś? - zaciekawił się Jared.

4 komentarze:

  1. Hahaha jakbym czytała o sobie xD jak muszę być cicho to ro robię huku za stu chłopa xD i Jared czytający książkę? W dodatku "Lśnienie"? +50 do elokwencji :D czekam na kolejne! Weny życzę! :3 @Let_Me_Fuck_You ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczyna się robić coraz ciekawiej :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Lśnienie oo taak!! King mój ulubiony autor wydaję fortune na jego ksiąki ;)) Czekam na kolene rozdzialy ;)) + możesz udostepniac na gruipie echelonu jak cos napiszesz?? byłabym bardzo wdzieczna :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahah, i Marry roztrzaskała sobie głowę... I liiike her! ;D

    + zaskakująco tanio jak na taki wypasiony dworek? ;o

    @NicoleHour

    OdpowiedzUsuń