wtorek, 21 stycznia 2014

ROZDZIAŁ XXIV

Fred zrobił obrażoną minę, jednak ja wiedziałam, ze tylko udaje, za dobrze znałam swojego brata. Uderzyłam go lekko pięścią w ramię.
-Tej, nie fochaj się, jestem Twoją jedyną młodszą siostrzyczką – zrobiłam minę smutnego pieska.
Fred momentalnie się uśmiechnął, przytulił mnie do siebie i potargał po włosach. Jęknęłam cicho, nie lubiłam, kiedy ktoś czochrał moje włosy, te potem były całe potargane i ciężko było czasami delikatnie rozczesać, bez używania siły.
-Freeeeeed, ja tego nie lubię – marudziłam.
-Nic się nie zmieniłaś! – zawołał wesoło, chcąc mnie znowu potargać. Uchyliłam się przed jego ręką, prawie nie upadając na ziemię. – Uważaj, bo znowu będziesz miała coś zagipsowane! – rzucił z zaniepokojeniem, kiedy zobaczył, że ledwo utrzymałam równowagę.
-To już więcej mi tak nie rób, naprawdę nienawidzę tego gestu.
-Okej okej… - rzucił i włożył ręce do kieszeni, po czym oddalił się do przyczepy, gdzie wszyscy czekali na charakteryzację.
Podczas gdy brat był szykowany przez ekipę, zespół wyszedł ze swojej. Jared miał wyprostowane włosy, a na sobie miał czarny, prosty sweterek i ciemne dżinsy, co sprawiło, że wyglądał jak każdy normalny człowiek. Niczym nie przypominał gwiazdę rocka. Pozostali członkowie też wyglądali normalnie. Żaden z nich nie miał na sobie charakterystycznego make upu. Wokalista podszedł do mnie.
-Jak noga? – zapytał z czułością.
-Boli jak cholera po porannej gimnastyce – uśmiechnęłam się jednoznacznie – ale jeszcze nie potrzeba mi żadnych tabletek przeciwbólowych.
-No to dobrze… Możecie się przenieść? Siedzicie na głównym planie.
-Nie ma sprawy!
Leto pocałował mnie w czubek głowy i oddalił się do limuzyny, ja tymczasem z Emmą odeszłyśmy z planu nagrywania i usiadłyśmy obok przyczepy Marsów, mając przed sobą widok na podjazd oraz hotel. Zespół wsiadł do pojazdu, który odjechał trochę od hotelu, a wokół drogi wyrośli kamerzyści ze swoim sprzętem. Po chwili padł pierwszy klaps na planie i zaczęli kręcić teledysk, który miał na zawsze odmienić losy Marsów.
Powtarzali kilka razy wjazd limuzyny przed hotel, aby móc mieć nagranie z kilku ujęć, żeby potem móc wybrać te najlepsze, następnie wpakowali się do auta i kręcili od środka dialog. W międzyczasie zaczęłam się nudzić i wstałam ze swojego krzesełka, po czym pokuśtykałam do przyczep dla aktorów z wielkiego balu. Fred stał razem ze swoim „bliźniakiem” który faktycznie był do niego podobny na pierwszy rzut oka, ale po dokładnej obserwacji można było zauważyć między nimi różnicę. Obydwoje byli ubrani w eleganckie czarne fraki, białe eleganckie koszule, a u szyi mieli zawiązane czarne muszki.
-Wow, mój brat taki przystojny! – zawołałam, gwiżdżąc.
Uśmiechnął się do mnie, po czym wrócił do rozmawiania ze swoim partnerem, aby dowiedzieć się więcej, co i kiedy dokładnie ma zrobić. Przysłuchiwałam się rozmowie dzięki której dowiedziałam się, że oni mają otwierać drzwi przed normalną wersją Marsiaków do słynnej sali balowej. Odwróciłam się w stronę auta, gdzie do środka wpakowali się ludzie z kamerami, chcąc nakręcić ich od środka. Pewnie nie mieli zbyt wygodnie, może i auto było duże, ale te kamery na pewno sporo miejsca zajmowały.
Emmie i mi zrobiło się zimno, więc weszłyśmy do środka hotelu. Ludzie występujący w balu już czekali na swoją kolej nagrywania. Wszyscy ze sobą rozmawiali, śmiali się, plotkowali, było widać, że się dobrze znają. Zaszyłam się z kobietą w kuchni, gdzie stał niby-kucharz i robił wszystkim kanapki oraz ciepłe napoje. Poprosiłam o gorącą herbatę, a z tacy porwałam chleb z marmoladą i zaczęłam jeść. Emma popijała wolno kubek kawy, zamykając przy tym oczy i relaksując się każdym łykiem cieczy. Pogadałyśmy trochę o pogodzie, naszym życiu, planach na przyszłość, zainteresowaniach.. Miałyśmy dużo wspólnych tematów, dzięki czemu mogłyśmy gadać, gadać i gadać.
-Emma, tu jesteś! – wpadł Jared lekko potargany. Podszedł do nas, pocałował mnie przelotnie w czubek głowy, wziął kubek herbaty i skierował się do wyjścia, mówiąc nadal do nas – Chodźcie, teraz będziemy nagrywać w sali balowej!
Weszłyśmy do pomieszczenia i wspięłyśmy się po schodach na balkon (ja oczywiście z niemałym wysiłkiem i zajęło mi to 3 razy więcej czasu niż Emmie, ale się udało), a pod nami ludzie zaczęli się szykować do kręcenia. Padł klaps i kamerzysta zaczął wszystko nagrywać. Oparłam się łokciami o balustradę, opierając wcześniej o nią kule, i obserwowałam z lekkim znudzeniem całą scenę. Powtarzali po kilka razy każde ujęcie, na szczęście ludzie się nie buntowali tylko ochoczo spełniali każdą zachciankę pana Jareda Leto. Po godzinie Emma również zdawała się być znużona. Usiadła w fotelu, rozwaliła się i zaczęła po chwili delikatnie chrapać. Usiadłam obok niej i również popadłam w drzemkę.
-A co tu się wyprawia!? – obudził mnie wściekły głos Jareda. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że wokalista stoi nad nami. Za oknami było już ciemno. Wielkie nieba, przespałyśmy chyba z 4 godziny żmudnego nagrywania!
-Jared, błagam, ciszej – mruknęłam przecierając oczy.
-Czemu nie oglądacie mojego dziecka? Ja rozumiem Emmę, bo nie jest w to tak bardzo wkręcona, ale Ty, Mary? – pieklił się.
-Jay, skarbie, nawet jeśli bym coś powiedziała, że mi nie pasuje, i tak byś powiedział, że nie mam racji i zrobił po swojemu – wstałam i stanęłam naprzeciwko Leto, rozciągając swoje mięśnie, które były w niewygodnej pozycji przez dość długi czas. Obok mnie Emma się przeciągała w fotelu, jednak widziałam, że jest ciekawa dalszej wymiany zdań.
-Nieprawda! – fochnął się Jared, zakładając ręce na klatce piersiowej.
-Jared, przecież jesteś perfekcjonistą, który wszystko musi mieć ułożone idealnie i w każdym calu spełnione, chyba że chcesz poinformować mnie, że się mylę? – przyjrzałam mu się badawczo.
Popatrzył na mnie z gniewem, potem sobie jednak darował, bo opuścił ręce i wbił wzrok w ziemię.
-Masz rację, jestem czasami taki przewidywalny – rzekł smutnym głosem.
Doczłapałam się do niego i chwyciłam pod brodę, delikatnie ją unosząc, żeby patrzył na mnie.
-Jesteś cudownym człowiekiem, który tylko chce, żeby wszystko wyszło idealnie – powiedziałam do niego.
Uśmiechnął się do mnie szeroko i pochylił, aby pocałować mnie w usta. Wepchnęłam język do jego jamy ustnej i przysunęłam się bliżej, aby odległość między naszymi ciałami była jak najmniejsza.
-Ej ej, nie kręcimy tutaj porno! – zawołał ze śmiechem Shannon, który wszedł na górę.
Jared pokazał mu środkowy palec nie przerywając naszego pocałunku. Shannon tylko pokręcił głową, i , chwytając dłoń Emmy, zaczął schodzić na dół.
-Za 3 minuty odjeżdżamy, jeśli nie chcesz wracać na piechotę to radzę Ci się pospieszyć i ruszyć swoje 4 litery! – zawołał z dołu i wyszedł na zewnątrz.
Jared przerwał pocałunek.
-Czas chyba zejść? – rzucił, uśmiechając się do mnie.
-Zgodzę się z Tobą w 100%. Ahoj, przygodo! – zaśmiałam się, stając u szczytu schodów.
Przypatrzyłam się, kiedy nagle wpadł mi najbardziej idiotyczny pomysł na świecie. Jared mnie szarpnął za rękę, abym zeszła, ja jednak stałam dalej na krawędzi.
-Jared, ja zjadę po poręczy – powiedziałam mu, widząc jego pytający się wzrok.
Zaśmiał się.
-Chyba straciłaś zmysły, Mary! – podeszłam do poręczy i zaczęłam się odwracać, przerzucając zdrową nogę przez nią. – Kurwa, Mary, zabijesz się! – krzyknął przerażony.
Wytknęłam mu język, położyłam się na brzuchu i puściłam się. Nie miałam nigdy okazji zjeżdżać na poręczy, bo wszędzie były albo za krótkie albo zawracały w połowie albo za wąskie, a ta była jakby wyśniona! Szeroka, długa, i przede wszystkim całkowicie prosta! Szybko minęłam Jaya, który stał jakby wmurowany na przedostatnim stopniu, i zjechałam, dziko piszcząc i śmiejąc się. Nabierałam coraz większej prędkości, jednak ani na moment nie pojawił się strach, ze mogę na końcu wybić się w powietrze i upaść na ziemię, łamiąc sobie kolejne kości. Liczyła się tylko chwila i to uczucie, że szybujesz w powietrzu i czujesz z tego niesamowitą satysfakcję.
Wyczuwałam intuicyjnie, że zaraz poręcza się skończy, więc odstawiłam nogę z gipsem bardziej na bok, a zdrową wyprostowałam, żeby przy lądowaniu wylądować właśnie na tej nieuszkodzonej, i zaczęłam delikatnie hamować swoim ciałem oraz dłońmi. Poczułam, że stopa jest już w powietrzu, pod nią nie ma nic, za chwilę noga, brzuch, i bach!, wylądowałam na dywanie. Dłońmi schwyciłam się ostatniego prawie szczebla poręczy i tak zgięta w pół stałam, nie chcąc się przewrócić. Puściłam poręczę, kiedy całkowicie moje ciało wyhamowało, położyłam zagipsowaną nogę i ukłoniłam się głęboko, śmiejąc się, Jaredowi, który stał na szczycie i patrzył się na mnie z niedowierzeniem.
-Chodź, bo się spóźnimy! – rzuciłam do niego. – Tylko weź moje kule, bo zapomniałam zupełnie o nich!
Leto się cofnął, chwycił kule i zszedł z nimi, kręcąc głową.
-To było idiotyczne – rzucił do mnie, podając mi mój sprzęt.
Przyjęłam go z wielką ulgą i oparłam się o kule, wzdychając. Co jak co, ale ta adrenalina zupełnie zabrała mi siły, które jeszcze jakimś cudem były.
Mówiłem Ci, żebyś tego nie robiła – udawał ważnego Leto, idąc obok mnie.
-Nic nie mówiłeś, jestem dorosła i umiem podejmować decyzje – wytknęłam do niego język, przyspieszając.
W końcu znaleźliśmy się na zewnątrz. Zastała nas już noc. Wsiedliśmy do mini busu, gdzie wszyscy z niecierpliwością na nas czekali. Wsiedliśmy do niego i zajęliśmy miejsca, po czym bus ruszył z piskiem opon.
-Mogliście później się dokończyć całowanie – mruknął Tomo.
-Skończyliśmy od razu! – bronił się wokalista. – To tylko Mary wpadła na szalony pomysł zjechania po poręczy.
-Kurwa, popierdoliło Cię?! Mogłaś się zabić! – krzyknął Fred do mnie.
Wzruszyłam obojętnie ramionami.
-Siedzę tu i żyję, nie wiem, z czym macie problem – rzekłam.
Brat popatrzył na mnie z litością i wrócił do przerwanej rozmowy z Mattem, ja natomiast oparłam głowę o szybę busa i zamknęłam oczy, odpływając w swój własny świat, dostępny tylko dla mnie, którego nikt nie potrafiłby zrozumieć. Czasami potrzebowałam takiej odskoczni w tym smutnym szarym życiu, aby pobyć sama ze swoimi myślami, przeanalizować różne zachowania, sytuacje.. Takie chwile na pewno ma każdy z nas.
-Mary, obudź się! – wrzasnął do mnie Jared, kiedy zatrzymaliśmy się przed naszym hotelem. Reszta zaczęła pomału wychodzić.
-Jay, człowieku, ja kurwa nie spałam… - warknęłam na niego.
-To co w takim razie robiłaś? – wkurzył się momentalnie Leto.
-Myślałam.
-Po dzisiejszym stwierdzam, że nie umiesz myśleć – powiedział beznamiętnie.
Wkurwiłam się na pana Pozjadałem Wszystkie Rozumy Kurwa Świata.
-Spierdalaj stąd, Leto – wysyczałam.
Popatrzył na mnie z politowaniem i zeskoczył z auta, a następnie skierował się w stronę hotelu, pozostawiając mnie na pastwę losu. Po chwili zrozumiałam, że opieprzenie go to był jednak błąd, kiedy spojrzałam, jak wysoko nad ziemią jest podłoga auta. Do tej pory zawsze Jared pomagał mi wysiadać z auta, teraz byłam skazana na siebie. Westchnęłam głęboko i chwyciłam za kule. Postawiłam je na ziemi i wysunęłam zdrową nogę, żeby na niej stanąć. W momencie próby przeciągnięcia drugiej nogi z samochodu na ziemię poczułam, że potknęła się o dywan znajdujący się w środku. Tracąc gwałtownie i momentalnie równowagę poleciałam na asfalt, rozłożyłam ręce, ratując się przed rozbiciem sobie nosa bądź innej części twarzy, niestety zapomniałam, że powinnam była się bardziej skupić na zagipsowanej nodze. Ta najpierw uderzyła się o próg samochodu, następnie zaś huknęła gipsem o asfalt.
Momentalnie poczułam taki ból, jakby w środku doszło do rozerwania wszystkich mięśni, jakie tylko posiadam w nodze. Był tak silny, że łzy automatycznie poleciały mi z oczu. Zacisnęłam zęby i płytko oddychałam, niezdolna do wzięcia głębszego wdechu.
-Kurwa mać, to boli! – wrzasnęłam. – Ja pierdolę, przestań mnie boleć, jebano nogo! Za jakie kurwa grzechy?!
-Kurwa, Mary, możesz ruszyć mózgiem i przestać się drzeć na całe osiedle? – Jared wyszedł przed drzwi wejściowe.
Popatrzyłam na niego, a moje łzy zaczęły skapywać na ziemię, po czym pochyliłam się nad nogą, obejmując gips. Jared przybiegł i stanął nade mną.
-Co Ci kurwa jest? – zapytał się przerażony.
-Chyba złamałam sobie nogę – syknęłam z bólu.
-O Boże, czemu mi to zrobiłeś?! – zaczął lamentować Leto. – Czemu dałeś mi tak wspaniałą kobietę, a ja nie potrafię o nią zadbać?! Jakim jestem pierdolonym idiotą, jak mogłem Cię zostawić skazaną na własny los, osobę kaleką, której trzeba pomagać w tak trudnych chwilach? Za jakie grzechy mnie opuściłeś i doprowadziłeś do tak bolesnego upadku dla mojego kochania? I po co się obrażałem i fochałem na Ciebie, przeze mnie teraz tu leżysz z rozwaloną nogą!
Spojrzałam na niego w szoku, że aż zapomniałam na dosłownie moment i bólu i płaczu.
-Jared, kurwa, ogarnij swojego chuja i dzwoń na pogotowie a nie będziesz mi się tu żalił – warknęłam do niego.
Popatrzył na mnie jak na idiotkę, ale po chwili się zreflektował i wyjął komórkę z kieszeni, wybrał numer alarmowy po czym zgłosił mnie i mój nieszczęsny przypadek. W końcu coś ruszyło tego matoła i usiadł obok mnie, aby mnie do siebie przytulić i pogłaskać po głowie w ramach uspokojenia mojej osoby. Posłużyłam się jego koszulą jako wielką chusteczką higieniczną – smarkałam w nią i ocierałam sobie oczy. Ból był już mniejszy, ale nadal był i przeszkadzał mi niesamowicie. Mimo że nie byłam lekarzem to wiedziałam doskonale, że w którymś momencie mam złamanie otwarte, więc wolałam się nie przemieszczać nigdzie z nogą, bo jak się kość przemieści to już w ogóle będzie tragedia. Nadal płytko oddychałam niezdolna do wzięcia głębokiego wdechu. Jay co chwila mnie przepraszał, miałam dość jego gadania ale też brak siły, żeby mu powiedzieć, aby zamknął swoją jadaczkę.
Po 5 minutach, kiedy kierowca odjechał ze swoim wozem na tyły hotelu, wcześniej pytając się, co mi się stało (poszedł ze wszystkimi do środka aby uzgodnić szczegóły co do jutrzejszego dnia) i upewnieniu się, że na pewno nie będzie musiał nas zawozić do szpitala, przed drzwi wejściowe wyszedł Shannon.
-Przestańcie uprawiać seks tak publicznie, to jest do porzygania! – krzyknął. – Jared, czekam na Ciebie już chyba wieczność, mieliśmy grać w pasjansa!
-Ty przygłupi bracie, zamknij się na chwilę i nie wyciągaj zbyt pochopnie wniosków! – powiedział groźnie młodszy Leto.
Perkusista podszedł do mnie i kiedy zobaczył moją całą czerwoną od płaczu twarz zrozumiał, że chyba jednak nie bzykamy się pod chmurką tylko stało się coś znacznie poważniejszego.
-Co się dzieje?
-Chyba złamała sobie nogę – poinformował go brat.
-Przynieść Wam koce, coś do picia? – zaoferował swą pomoc Shannon.
W tym momencie na podjeździe pojawiły się światła należące do jakiegoś auta. Po chwili wiedzieliśmy, że to wyczekiwana karetka dojechała na miejsce. Zahamowała ledwo przed nami, omal nas nie rozjeżdżając. Zrobiło mi się czarno przed oczami i traciłam chyba przytomność, bo jak przez mgłę pamiętam, że wyszedł pielęgniarz, zapytał się o coś Jareda, poszedł na tyły karetki i wrócił z kolegą z łóżkiem, na które mnie delikatnie przenieśli, jednak naruszyli moją nogę, a ja na chwilę odpłynęłam z bólu.
Ocknęłam się w karetce, gdzie leżałam. Obok mnie siedział Jay. Poczułam igłę w swojej żyle i spojrzałam w górę – nade mną wisiała kroplówka, gdzie pewnie wstrzyknięto mi jakiś lek przeciwbólowy, bo już nie było tak źle jak wcześniej. Karetka pędziła przez miasto.
-Jared.. – poruszyłam ledwie wargami.
-Jestem przy Tobie! – ścisnął mnie delikatnie za dłoń.

-Znowu będę się bawiła w szpitalu.. – uśmiechnęłam się ledwo i zamknęłam oczy, odpływając. Ostatnie, co pamiętam, to szepczący do mnie Jared „będzie dobrze, bo Cię kocham, pamiętaj o tym”. Czarność. Znowu.
_____________
Wybaczcie, sesja ;_; Nienawidzę tego stworzenia, tak bardzo mnie wkurwia.. Dodatkowo straciłam dzisiaj półtorej strony Worda i musiałam od nowa pisać ;_____;
Dziękuję, że jesteście.
Wszystkie komentarze bardzo miło widziane. ^^.

8 komentarzy:

  1. Nie wiem czemu, ale zamiast smucić się z powodu nogi to śmieję się z jej głupoty i ten wywód Jareda Hahahahahahahahahaha xdd. Pisz szybko kolejny rozdział i powodzenia na sesji ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Well... jeśli chodzi o część ortograficzną oraz interpunkcyjną to naprawdę jest nieźle, porównując do innych fanowskich blogów. Sama mam z tym czasem problem, nawet jeśli ćwiczę pisanie codziennie, więc rozumiem. Przyznaję się bez bicia, że nie przeczytałam wszystkiego; przewertowałam mniej lub bardziej ważne rozdziały, śledziłam kawałki historii, próbowałam się zatopić w kreowanym świecie... ALE jakoś nie potrafiłam się wciągnąć. Piszesz strasznie monotonnie, dialogi nie są złe, chociaż miejscami mogłoby być zdecydowanie lepiej, nie wiem, bo nie czytałam wszystkiego, o czym wspomniałam wyżej. Wiem, że to ma być luźne opowiadanie, które daje Ci radość i satysfakcję w wytrwałości, ale patrząc na to z mojego punktu widzenia, to kolejna historia Marsów, która ani trochę mnie nie wciąga. Nie wiem, może to po prostu ja nie przepadam za normalnymi opowiadaniami, może potrzebuję tego czegoś, oryginalnego pomysłu. Mam nadzieję, że nie będzie żadnej "wojny" w komentarzach, gdyż starałam się napisać uzasadnioną krytykę, własne zdanie w kulturalny sposób. To nie żaden hejt czy coś podobnego, nie próbuję Cię zmienić i życzę powodzenia w dalszym pisaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, bo to miało być właśnie takie luźne opowiadanie. ;) Taka cisza przed burzą, bo niedługo zacznę pisać prawdziwą bombę, wg mnie oczywiście prawdziwą bombę, bo dla niektórych ta tematyka może być zbyt oklepana, aczkolwiek jeszcze nie widziałam bloga w tej tonacji, o czym mam zamiar pisać. ;)

      Usuń
  3. Ooo, to świetnie. Mogłabyś trochę przybliżyć tematykę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda że nie mam pojęcia, z kim piszę. ;)
      Jared jako główny bohater, na zewnątrz ciepły, czuły, uczuciowy, kochany, słodki, pomocny, wewnątrz brak uczuć, agresywny, żądny pieniędzy, nimfoman. Dodatkowo narkotyki, seks, bójki i temu podobne. Jak widziałaś taką tematykę daj znać! Zobaczę, czy warto w ogóle zaczynać, bo jak blog będzie podobny do mojego to nie ma sensu pisać chyba.

      Usuń
  4. HIHIHIHIHIHIHIHI! JESTEM HIHIHIHIHI <3 HIHIHI :D tyle się działo, a mnie wkurwił Jared hihi :D najpierw fochy że śpi :D ja też bym spała :D fakt, że jako jego dziewczyna, Mary powinna wykazać większe zainteresowanie, ale to pewnie po jakimś czasie stało się nudne :D hihih ;D tak, Leto jest czasem nudny :D więc ja też bym zasnęła :D nie wspomnę już o porannych seksach :D napalony Dziad dobrał się z Mary idealnie xD nawet gips im nie straszny :D ej w ogóle to bawi mnie Fred :D dlatego że mi się kojarzy z tym rudym Fredem Harre'go Pottera :D hihi :D i w ogóle mam jakąś fazę po tym rozdziale, ale to chyba widać hihi :D i w ogóle no Mary znowu w szpitalu. Biedna dziewczyna. Przez fochy Dziada znowu coś! eh... tylko tyle, że Letoś dojrzał swój błąd. Mam nadzieję, że nie będzie żadnych poważniejszych komplikacji z nogą :D
    <3 <3 <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  5. hahahaha zajebiste jest to:
    -Po dzisiejszym stwierdzam, że nie umiesz myśleć – powiedział beznamiętnie.
    Wkurwiłam się na pana Pozjadałem Wszystkie Rozumy Kurwa Świata.
    -Spierdalaj stąd, Leto – wysyczałam.

    alee~! po 1, co mnie bardzo rozdrażniło - w karetce cholero nie jeździ "pielęgniarz!" to nie kurwa szpital! w karetce jeździ lekarz lub ratownik medyczny! grrrr!!!!!
    i na tym " po 1." by się zakończył mój "ból dupy" ;d

    kiedy Jared panikował, myślałam że się zbija z niej... ale oh, najwidoczniej źle odczytałam jego uczucia.
    aleee~... ogólnie fajny rozdział, czkeam na c.d. ;3


    ONE and ONLY:
    @NicoleHour

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham Twoje opowiadania!

    OdpowiedzUsuń