-Kawusia
dla naszej kochanej pary, kawusia! – Shannon wparował się do pokoju z dwoma
ogromnymi kubkami kawy.
-Leto! –
wrzasnęłam. – Czy Ty wiesz, która jest godzina?!
-7 rano –
odparł lekko zdziwiony.
-No
właśnie! – jęknęłam, opadając z powrotem na poduszki.
Jared,
niewzruszony nagłym wejściem swojego brata, spał dalej, cicho pochrapując.
Shannon położył kubki na stoliczku i popatrzył się z dziwną miną Jaredowi.
-Nawet o
tym nie myśl – rzuciłam do niego, chcąc zasłonić nieudolnie swoim ciałem
Jareda.
Shannon
nie odpowiedział tylko podszedł do końca łóżka i złapał Jareda za kostki, po
czym zdecydowanym ruchem pociągnął go za nie, czego efektem był upadek ofiary
na podłogę.
-Kurwa
mać, zabiję Cię, Shanny! – krzyczał głośno Jared, a ja obserwowałam, jak
starszy Leto, chichocząc pod nosem, ucieka szybko z pokoju.
Wokalista,
przeklinając cały czas pod nosem, schwycił się ramy łóżka i podciągnął się, po
czym rzucił się na łóżko obok mnie, jęcząc i łapiąc się za tyłek.
-Mój
tyłek… Zabiję go kiedyś, on jest straszny! – mruknął złowieszczo.
Sięgnęłam
po kubki z kawą i podałam jeden Jaredowi. Ten popatrzył na niego ze złością,
odwrócił głowę, chcąc pokazać, że jest obrażony na brata i nie weźmie do rąk
nic, co powstało z jego inicjatywy, jednak po chwili złapał kubek i zaczął z
niego pić.
-Jego
kawie tak trudno się oprzeć, przez co cała złość od razu wyparowuje do niego…
Skubany – oznajmił mi. – Ogarnijmy się i zejdźmy na dół, pewnie na nas czekają,
aby ruszyć w końcu z tym teledyskiem.
-Och,
Jared, naprawdę musimy się spieszyć tak bardzo? – zapytałam się go,
przygryzając lekko dolną wargę.
Popatrzył
na mnie lekko zdezorientowany, nie mając pojęcia, o co mi chodzi, jednak po
chwili załapał, bo uśmiechnął się do mnie szeroko.
-Och Mary
Mary, będzie jeszcze niejedna okazja do tego.
-Ale ja
chcę teraz – wygięłam usta w podkówkę.
-Mary,
oni na nas czekają, a jak… - nie pozwoliłam mu dokończyć zdania, bo wpiłam się
w jego wargi.
Automatycznie
zaczął mi oddawać pocałunek, przysuwając mnie bliżej do siebie. Nie pozostałam
dłużna i zaczęłam błądzić ręką po jego nagim torsie. Rozpalała mnie od środka
żądza oraz pragnienie. Nie potrafiłam tego przełożyć na później, chciałam się z
nim kochać tu i teraz. Gdzieś miałam to, że ekipa na nas czeka, liczyły się
tylko nasze uczucia.
Złapał
delikatnie brzeg mojej koszulki i zdjął ją ze mnie. Odzież wylądowała w rogu
pokoju. Popatrzyłam w jego błękitne oczy, w których malowało się pragnienie.
Ten hipnotyzujący wzrok sprawiał, że czułam ciarki na całym ciele, a moja cała
dusza jest prześwietlana przez jego spojrzenie. Przesunął delikatnie ręką po
zdrowej nodze. Każdy jego gest pozostawiał u mnie gęsią skórkę.
Nie
siedziałam w zbyt wygodnej pozycji, szczerze powiedziawszy to zagipsowana noga
zaczęła mnie boleć, ale to nie miało w tej chwili żadnego znaczenia. Zaczęłam
go znowu całować, wpychając język do jego ust. Dłońmi muskałam jego umięśnione
plecy. Przez moje ciało zaczęły przechodzić fale gorąca, a motyle w brzuchu
świrowały. Sięgnęłam do jego majtek i zaczęłam je ściągać.
-Witaj,
mały przyjacielu – rzuciłam, gdy członek Jareda wyskoczył z bielizny, gotowy do
akcji. – Jak Cię zwą?
Jared
zaśmiał się mi w szyję, którą właśnie obcałowywał. Poczułam jego oddech na
skórze.
-Jared
Junior jestem! – odpowiedział cienkim głosem.
-Czy
jesteś gotowy spełnić swój święty obowiązek? – zapytałam się, chichocząc.
-Zawsze i
wszędzie!
Rzuciłam
niepotrzebne już majtki na podłogę, wracając do całowania. Teraz Jared bawił
się w okolicach mojej bielizny, co jakiś czas specjalnie muskając przez
materiał moją kobiecość. Stawałam się z dotyku na dotyk coraz bardziej
wilgotna.
-Och,
Leto, nie wygłupiaj się tylko zdejmij mi w końcu te cholerne majtki – warknęłam
zdenerwowana do partnera.
Zaśmiał
się cicho i pozbył się upierdliwego materiału na moim ciele. Delikatnie położył
mnie na plecach, po czym pochylił się nade mną,, podpierając się łokciami.
Wodziłam dłonią po jego torsie, kroczu, ramionach, twarzy, chcąc napajać się
dotykiem jego skóry. On nie pozostał mi dłużny i również wędrował po moim
ciele, jakby je poznawał na nowo. Zataczał kółka najpierw wokół prawego sutka,
później koło lewego, przejechał po brzuchu, łaskocząc mnie delikatnie, musnął moje
uda, po czym wrócił do twarzy i głaskał po policzku. Rozchyliłam szerzej uda (a
właściwie tylko jedną nogę odchyliłam, bo druga z powodu gipsu nie była w
stanie zgiąć się). Leto wyczuł to i powoli wsunął swoją męskość do środka mnie.
Jęknęłam cicho z rozkoszy. Na początku bolało, bo miał naprawdę dużego, ale ten
ból był przyjemny i podniecający. Zaczął poruszać powoli swoimi biodrami, a ja
z każdym popchnięciem czułam rozpływające się po mnie gorąco. Jared dyszał mi w
twarz. Patrzyliśmy sobie w oczy. Wierzyliśmy i ufaliśmy się wzajemnie,
widziałam w jego oczach wielkie uczucie wobec mnie, tą żądzę i miłość. Przyspieszył
trochę. Nasze oddechy również
przyspieszyły, a ja zaczęłam coraz głośniej jęczeć z rozkoszy.
Zaczęłam
dochodzić. Ten stan był tak wspaniały, ta kulminacja wszystkich emocji,
szczęścia, radości, żądzy, rozkoszy, rozlewała się po mnie raz po razie. Po
oddechach Jareda wiedziałam, ze on też zaraz miał dojść. Nasze ruchy stały się
jeszcze szybsze, tętno podskoczyło, zaczęliśmy ciężko oddychać, nie miałam
siły, aby jęczeć, a po chwili jego sperma wypełniła mój środek. Wzięłam głęboki
wdech, czując się najszczęśliwszą osobą na ziemi. Zamknęłam powieki, a Leto bez
sił padł obok mnie. Ciężko oddychaliśmy, w końcu ciszę przerwał wokalista.
-To jest coś,
co nie?
-Tak,
chciałoby się cały czas w tym trwać – uśmiechnęłam się do niego, całując go w
policzek. Dotknęłam gipsu, chcąc sprawdzić, czy nie został w żadnym miejscu
naruszony. Dotknęłam czegoś lepkiego. – Kurwa – rzuciłam. – Mam spermę na
gipsie.
To zdanie
wywołało u Jareda niekontrolowany wybuch śmiechu, a po chwili i ja dołączyłam
do niego. Moje słowa były tak absurdalnie głupie i niedorzeczne, że nie było na
nie innej reakcji.
-Przestań…
się….. śmiać! – rzuciłam, łapiąc ledwo oddech. – Jak.. ja… mam… się tego teraz…
pozbyć?!
-Nie
wiem, ale to było dobre! Mój brzuch! – złapał się Jared za brzuch, nadal się
śmiejąc. Z kącika jego oczu płynęły łzy.
W końcu
się uspokoiliśmy, nie mogąc po raz kolejny złapać oddechu.
-Czas
chyba zejść na dół, co nie? – zapytał się mnie.
-No,
wypadałoby.
Jared
wstał i pomógł mi stanąć do pionu. Wszystkie mięśnie mnie bolały, a noga to już
w ogóle totalna katastrofa. Cała zdrętwiała i ledwo co na niej stałam. Jak ja
miałam normalnie funkcjonować, skoro odebrano mi na jakiś czas możliwość
chodzenia? Zdrowa noga ugięła się pode mną, straciłam równowagę, zachwiałam się
i osunęłam się do tyłu. Całe szczęście, że za mną stało łóżko, bo tylko na nim
usiadłam, nie robiąc sobie większej krzywdy. Wolałam nie myśleć, co by się
stało, gdybym upadła na podłogę… Dosyć miałam gipsów oraz szpitali, a
wiedziałam, że Jared od razu by mnie tam zawiózł.
-Nic Ci
nie jest? – Leto stał już nade mną, przypatrując mi się z zaniepokojeniem w
oczach.
-Nie,
żyję jakoś, tylko noga mi zdrętwiała – machnęłam ręką. – Ubieraj się, nie
będziesz tak z juniorem latał po całym pokoju, tylko podaj mi jeszcze bieliznę,
bo szafka tak daleko stoi.. – teatralnie westchnęłam. Jared pokręcił z
uśmiechem głową i pochylił się nad szufladą, aby znaleźć moją bieliznę.
-Łap! –
rzucił mi czarny komplet.
Złapałam
zręcznie i zaczęłam się ubierać, patrząc, jak Jared szuka po kątach swoich
spodni, których się pozbył przed wejściem do pościeli.
-Pod
łóżkiem – ulitowałam się nad nim.
Klęknął i
zerknął pod mebel, po czym wyciągnął swoje czarne spodnie.
-Dzięki,
jak ty to wszystko pamiętasz, gdzie co leży?
-Pamięć
fotograficzna – tak, to akurat było przydatną cechą.
Poszedł
do łazienki, a ja schwyciłam się ramy łóżka i podparłam się na niej, aby wstać.
Udało mi się, tym razem stałam pewnie i stabilnie, wiedziałam, że nie już nie
rąbnę na dupę, gdyż zdrętwienie w nodze już mi prawie całkowicie przeszło.
Schwyciłam za kule i podeszłam do szafki z ubraniami. Wyjęłam koszulkę, spodnie
z jedną nogawką (druga została obcięta, abym mogła w jakiś sposób założyć gips.
Założyłam wszystko na siebie razem z skarpetkami i butami, narzuciłam skórzaną
kurtkę i czekałam na Jareda, który brał szybki prysznic. W końcu wyszedł z
niego. Woda skapywała z jego włosów na czarną koszulkę.
-Znowu
bierzesz mnie na ręce? – zapytałam się.
-A
wyobrażasz to inaczej?
-Nie –
wyszczerzyłam do niego zęby w uśmiechu.
-No to
hop – i złapał mnie w pasie, a potem wziął na ręce.
Jedną
ręką trzymałam kule, zaś drugą oplotłam wokół jego karku. Muskałam go po nim
delikatnie, czułam, jak pod moim dotykiem jego skóra mimowolnie drży. Zeszliśmy
spokojnie po schodach. Kiedy byliśmy w połowie schodów na z pierwszego piętra
na parter, ale nie byliśmy jeszcze widoczni, usłyszeliśmy krzyki, a w nich
nasze imiona.
-Stój –
szepnęłam do Jareda.
Zatrzymał
się i delikatnie postawił mnie na ziemi. Na szczęście leżący dywan wytłumił
odgłos moich kul oraz uderzenia gipsu o podłogę. Zaczęliśmy się przysłuchiwać
kłótni, zaciekawieni, co o nas tam plotkują. Podejrzewałam, że będą coś
marudzić na nasze „spóźnienie się”, ale nie przejęłam się tym zbytnio, w końcu
to Jared był tutaj szefem i wszyscy powinni jemu się podporządkować.
-Fred, w
dupie mam, że to Twoja siostra, mogłaby się czasami powstrzymać! – krzyczał
Matt.
-Powiedz
jeszcze jedno złe słowo o Mary, a obiecuję, że nie usiądziesz nigdy więcej na
twardym siedzeniu! – słyszałam po głosie brata, że był naprawdę mocno
wkurwiony.
-Jared
też jest w tym winien, to przez nich mamy takie opóźnienie! Nie dość, że
samolot spadł i spowodował taką obsuwę, to jeszcze lider musiał na nią czekać,
dopóki nie wypiszą ją ze szpitala! – Matt wkurwiał się coraz bardziej.
-Co Ci
kurwa tak na tym zależy?! 3 dni nas nie zbawią, nie moja wina, że nie masz w
czym zamoczyć teraz swojego fiuta – szydził z przyjaciela Shannon.
Usłyszeliśmy,
jak na ziemię upada coś ciężkiego. Jakiś kobiecy głos krzyknął.
-Jared,
chodźmy tam, szybko – powiedziałam do przerażonego Leto, sama będąc w szoku.
Zbiegł ze
schodów, skazując mnie na samodzielność. Nie przejęłam się tym jakoś, że mogę
zaraz złamać kark, to nie było ważne, chciałam tylko wiedzieć, co się dzieje.
W połowie
schodów zobaczyłam, co się działo na parterze, w holu hotelu. Matt siedział
okrakiem na Shannonie i okładał go pięściami po twarzy. Fred i Jared starali
się odciągnąć mężczyznę od ofiary, jednak bezskutecznie, bo Matt był rosłym i
silnym chłopem, i co chwila się wyrywał z objęć. Shannon próbował bezradnie
zakryć twarz przed atakującym. Tomo trzymał w objęciach Emmę, która szlochała
mu w ramię. W końcu udało mi się zejść i podeszłam do bijących się.
-Mary,
odjedź stąd! – krzyknął młodszy Leto.
Ja go
jednak nie usłuchałam i podeszłam jeszcze bliżej, podniosłam kulę i z całej
siły walnęłam nią w głowę Matta. Ten osunął się bezwładnie na ziemię.
-Siostra,
zabiłaś człowieka! – krzyknął przerażony Fred. – Pójdziesz siedzieć!
-Jego nie
da się chyba zabić – mruknęłam, obserwując, jak Matt pomału zaczyna się ocykać.
– Shannon, wstawaj i wycofaj się, żeby Cię nie widział.
Z objęć
Tomo wyrwała się Emma i podbiegła do perkusisty. Uklęknęła przy leżącym
mężczyźnie i zaczęła go głaskać po klatce piersiowej, a jej łzy moczyły
koszulkę Shannona. Nie wyglądał najlepiej, wszędzie lała się krew, wykładzina
zaczynała nabierać intensywnego bordowego koloru.
-Nie
płacz, nie chcę patrzeć na Twoje łzy – usłyszałam cichy głos Shannona.
Emma
jeszcze bardziej się rozpłakała i pochyliła się nad perkusistą, całując go
czule i delikatnie w usta. Ten wziął rękę i zaczął ją gładzić po policzku.
-Tej, nie
umieram, będę jeszcze żył, to tylko krew! – rzucił wesoło Shannon po pocałunku.
Kobieta
uśmiechnęła się do niego przez łzy i pomogła mu wstać.
-No to co
teraz robimy? – zapytał się perkusista, chwiejąc się lekko na nogach. Emma
przytuliła się do niego mocno, a on ją objął jedną ręką, cały szczęśliwy na
twarzy. Nie przeszkadzała mu krew na twarzy, dla niego ważne było to, że miał w
końcu przy swoim boku kobietę, o której tyle marzył i którą tak długo kochał.
Razem wyglądali wyjątkowo uroczo, pasowali do siebie pod każdym względem.
Tomo,
który w pewnym momencie wyszedł z holu, wrócił do niego z niewielką apteczką.
-Siadaj,
mężny rycerzu, czas Cię opatrzyć.
Shannon
się skrzywił, ale posłusznie usiadł na krzesełku. Emma stała obok niego i
trzymała go delikatnie za ramię. Rozejrzałam się za Jaredem, Fredem i Mattem,
który oprzytomniał i wstał, a dwójka zabrała go gdzieś. Stali w stołówce i nad
czymś żywo dyskutowali. Miałam nadzieję, że nie dojdzie do jeszcze jednej
kłótni, ale widząc, że Matt ma głowę opuszczoną prawie cały czas, miałam
wrażenie, że w ten sposób wyraża skruchę wobec tego, co uczynił.
Shannon
został opatrzony, na policzku miał ogromny plaster (na szczęście nie
potrzebował szycia, co wesoło zakomunikował mi Tomo) i przytulał się do Emmy,
która siedziała na jego kolanach. Tomo odstawił apteczkę i usiadł obok mnie
zrezygnowany, zaś trójka w końcu skończyła między sobą rozmawiać i doszła do
nas.
-A więc?
– rzuciłam, bo zapanowała niezręczna cisza.
-Shannon,
przepraszam, nie powinienem tak ostro reagować.. – rzucił zawstydzony Matt.
Leto
wstał i podszedł do niego. Napięcie rosło.
-Ja też
Cię chciałem przeprosić, ostatnie zdanie było wyjątkowo chamskie – powiedział,
i przytulili się w ramach pojednania oraz pogodzenia się. Wszyscy odetchnęli z
ulgą, a napięcie prysło i ulotniło się.
-To gdzie
teraz? – zapytał się wesoło Shannon.
-Do
hotelu! – rzucił podekscytowany Jared i wybiegł prawie przez drzwi.
Obok mnie
stanął Fred.
-Też
jedziesz z nami? – zapytałam się ze zdziwieniem.
-Lider
stwierdził, że skoro tu jestem to przydam się w nagrywaniu – zaśmiał się.
Wsiedliśmy
do podstawionego busa, który przewiózł nas w oddalone o 15 minut od naszego
noclegu miejsca, gdzie miało się odbyć kręcenie do teledysku. Budynek w
rzeczywistości był hotelem, na czas kręcenia teledysku został zamknięty i
oddany całkowicie w ręce Jareda. Był dość spory i miał swój tajemniczy klimat.
Znajdował się między drzewami, które z powodu zimy były nagie, co powodowało,
ze dodawały trochę grozy temu miejscu. Dzień był pochmurny, ale nie zapowiadało
się na deszcz.
Na
miejscu była obecna już cała ekipa, która rozstawiała swój sprzęt, oraz ludzie,
którzy mieli być obecni w nagraniu, czyli miejscowi mieszkańcy. Przed hotelem
stała długa czarna limuzyna.
-Widzę,
że wszystko już gotowe do pracy, i świetnie, bo szkoda marnować czas! – rzucił
Jared, kiedy bus zaparkował w wyznaczonym miejscu.
Wyszliśmy
z wozu. Stanęłam z boku, podczas gdy zespół ruszył do przyczepy campingowej,
aby się przebrać i ucharakteryzować. Ekipa przyniosła mi krzesełko wraz z
stołeczkiem, abym miała gdzie położyć nogę i swoje 4 litery.
-Co
najpierw będzie nagrywane? – spytałam się Emmy, która zerkała do scenariusza.
-Wjazd
limuzyną na teren hotelu, nie powinno im to zająć cały dzień, maksymalnie
godzinę. Potem będą nagrywać krwawy bal – poinformowała mnie kobieta.
-Jestem
ciekawa, co takiego wymyślił dla mnie – mruknęłam pod nosem.
-Dzisiaj
Cię nie będzie w nagrywaniu, więc nie zawracaj sobie tym głowy – rzekła mi
Emma.
Podszedł
do mnie Fred, który wcześniej był w marsowym busie, aby się dokładnie dowiedzieć,
jaką ma rolę w teledysku.
-I co
będziesz robił? – zapytałam się brata.
-Mam w
krwawym balu być kelnerem, Leto powiedział, że ma drugiego, który jest podobny
do mnie – odpowiedział mi z uśmiechem. – Będę na wielkim ekranie, wow!
Zaśmiałam
się.
-2
sekundy w teledysku, mój brat taki sławny!
_________
Smutno mi, że nic nie komentujecie. 4 komentarze, jak ja liczyłam na 10... Smutno.
Aha, i mam drugiego bloga.
www.ajam28.blogspot.com
Fajny rozdział, boże śmiałam się strasznie z tej porannej sytuacji w pokoju XDDD
OdpowiedzUsuń/r-evolve
śmiechowo, bardzo śmiechowo xD
OdpowiedzUsuńDobry rozdział, pośmiałam się :)
OdpowiedzUsuńtak btw. to podoba mi sie Twój styl pisania, przyjemnie się czyta.
Ogólnie fajnie, tylko szkoda że Shannon i Emma sie kochają. Nie wiem dlaczego ale jej nie lubię...
OdpowiedzUsuńhm, rozdział mnie nie zachwyca tak jak ten z wypadkiem, alee jest ok. I like it. Tylko lekko dziwi mnie zachowanie Matt'a i Shannon'a po tej bójce, gdyż - dwóch dorosłych facetów, obiło sobie gęby, a potem Jared-Czarodziejska-Różdżka sprawił, że główny agresor z zawstydzeniem przeprosił? osobiście ukazałabym go jako 'wciąż z urazą' do Shannona i lekko zamkniętego w sobie, ale - to ty tu jesteś panem losu bohaterów. ;D
OdpowiedzUsuńONE and ONLY:
@NicoleHour
Musiałam ich jakoś szybko pogodzić, bo Matt odchodzi z zespołu dopiero po nakręceniu teledysku do FY i po prostu mi się kłóciło to ze sobą XD Chętnie już teraz bym go wywaliła ale nie mogę, to niezgodne z historią XD
Usuń