niedziela, 3 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ XXXII

Popatrzyłam na niego ironicznym wzrokiem. Co jak co, ale temat do żartów wybrał sobie wręcz idealny.
 - Jared, to nie jest śmieszne – wymamrotałam.
Popatrzył na mnie z wyrzutem. Na jego twarzy malował się ból.
 - Ja miałbym okłamywać? Mary.... Ja... - ­ głos mu się załamał i ukrył ponownie twarz w dłoniach.
Z mojego ciała wyrzuciłam zwątpienie, bo wiedziałam, że jest dobrym aktorem, ale w takiej sprawie i z takim zachowaniem raczej by nie udawał. Moje myśli opanował chaos. Ale jak to? Czemu? Skąd ta pewność, że perkusista nie żyje? Co się stało? Niepewnie objęłam Jareda, a ten położył mi głowę na klace piersiowej i się całkowicie rozkleił. Szlochał głośno, a ja głaskałam delikatnie po jego włosach, będąc w szoku. To było takie niemożliwe...
Carrie i Fred patrzyli na nas zdezorientowani. Nie wiedzieli, co ze sobą począć. W końcu wyszli cicho z pokoju, zostawiając nas samych. Telefon Jareda zawibrował, jednak ten jakoś nie kwapił się go odebrać. Z westchnięciem sięgnęłam po urządzenie. Dzwonił Tomo. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam komórkę do ucha.
 - Tak, Tomo?
 - Mary? – jego głos był zachrypnięty i mówił bardzo cicho. – Jak się Jared trzyma?
 - Płacze – odpowiedziałam mu.
 - Możesz na chwilę odejść od niego? – spytał się szeptem, pewnie nie chciał, aby wokalista usłyszał to, co miał do powiedzenia.
 - Nie ma sprawy – odparłam.
Puściłam Jareda z objęć. Myliłam się, nie płakał już, ale na jego twarzy malował się taki ból. Był tak namacalny, że aż mnie coś mocno ukuło w serce. Odwróciłam wzrok, nie mogłam patrzeć na ten wyraz twarzy. Popatrzył na mnie pytająco, ja pokręciłam głową, że nie mogę mu odpowiedzieć. Wzruszył na to ramionami niezauważalnie i utkwił wzrok gdzieś w widoku za oknem.
Wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni. Młode małżeństwo siedziało u córki w pokoju, więc miałam w pomieszczeniu prywatność.
 - Już jestem wolna – rzuciłam do słuchawki, kiedy usiadłam na kanapie. – Mów, o co chodzi.
 - Więc Emma i Shannon... ­ zaczął mówić Tomo, starając się zachować względny spokój w głosie, jednak co jakiś czas mu się załamywał. – Więc oni pojechali nad wodę, chcąc się zrelaksować. Leto kupili tam niewielki drewniany domek, gdyby nie Twoja noga to na pewno Jared by Cię tam zawiózł. Coś tam robili, nie wnikałem, i w pewnym momencie doszło do sprzeczki między nimi. Shannon wkurzony wziął bluzę i wyszedł z domku, a po 3 minutach przez plażę przeszło tornado. Do domku na szczęście nie doszło. Kiedy Emma, zaniepokojona faktem, że perkusisty nadal nie ma, wyszła na piasek w poszukiwaniu go. Znalazła i.... – w tym momencie przerwał opowieść, a ja usłyszałam głośne smarknięcie do chusteczki.
Odczekałam chwilę, wiedząc, że zaraz będzie starał się kontynuować swoją wypowiedź. Nie pomyliłam się, bowiem po 20 sekundach znowu usłyszałam w słuchawce głos Tomo.
 - Był martwy. Mój Shannon Leto był martwy. Z kim ja mam teraz obgadywać strój Jareda? - załkał do słuchawki telefonu.
 - Gdzie jesteście? - zapytałam się, nie wiedząc, co mam robić w tej sytuacji.
 - W prosektorium, potrzebują Jareda, żeby mógł zidentyfikować zwłoki. Z nimi jest właśnie mały problem... - zająknął się gitarzysta. - Nie są w jednym kawałku... A to, co zostało, jest okropnie zniszczone przez... Sami w sumie nie wiemy, po czym to są ślady. - w końcu wyszeptał.
 - To skąd pewność, że to Shannon? - zapytałam się z nutką zdziwienia w głosie.
 - Mary.. - żachnął się Milicevic. - Emma chyba rozpozna na odległość swojego chłopaka.
 - Wszystko wyjaśni się, jak do was dojedziemy. Postaramy się za jakieś 20 minut być. Powiedz mi tylko, na jakiej to jest ulicy?
Po zapisaniu na kartce papieru nazwy ulicy, na której znajdowało się prosektorium, rozłączyłam się z rozmówcą i doczłapałam się, kulejąc, do pokoju, gdzie przebywał Jared, który od momentu mojego wyjścia ani drgnął. Podeszłam do niego i położyłam mu rękę na ramieniu.
 - Jared... Musimy jechać - wyszeptałam cicho.
Spojrzał na mnie najbardziej bolesnym spojrzeniem na świecie, a mnie w sercu aż coś się ścisnęło.
 - Gdzie i po co? - rzucił beznamiętnym głosem.
 - Prosektorium, musisz zidentyfikować znalezione zwłoki - odpowiedziałam mu, starając się nie wybuchnąć płaczem. W końcu i mnie dopadł ten smutek i szara melancholia. Oczy mi piekły, nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Mój Shannon, mój piękny Shannon... Zrobiło mi się bardzo głupio, że ostatnie nasze rozstanie się było w koszmarnych warunkach. No cóż, zjebałam, ale skąd mogłam wiedzieć, że wtedy go po raz ostatni widzę?
Jakoś nadal nie mogłam uwierzyć w słuszność tych słów. Nie docierało do mnie, że własnie znajduję się w aucie i jadę w centrum obok Jareda, który od moich słów, gdzie musimy pojechać, zamilknął i do tej pory się nie odezwał. Przeprosiłam brata za zaistniałą sytuację. On wziął mnie w objęcia, mocno przytulił i powiedział, że nam bardzo współczuje. Zażartował, że jeszcze nigdzie się nie wybiera przez najbliższe kilka dni i jak coś to się zdzwonimy. Przeprosiłam ich jeszcze raz i wyszłam o kulach przez drzwi domu, maszerując za wyraźnie przygnębionym Jaredem. Nie wiedziałam, co mam w tej chwili powiedzieć, czułam się bardzo zakłopotana. W końcu byli braćmi, przeszli przez naprawdę niemałe bagno wspólnie, wspierając się nawzajem. Jak jeden staczał się na sam dół, drugi rzucał pomocniczą linkę i ratował go. Spojrzałam więc na swoje dłonie, bawiąc się palcami. 
Jechaliśmy przez ulice Los Angeles wyjątkowo wolno jak na Jareda. Pewnie nie chciał się tam znaleźć, nie chciał spojrzeć na to, co leżało na zimnym stole w sterylnym pomieszczeniu. Bałam się tego widoku, nie wiedziałam, jak bardzo zmasakrowane są szczątki. Zadawałam sobie w myślach pytanie - skąd mieli pewność, że to Shannon? Skoro fragmenty były tak mocno zniszczone, jeśli wierzyć słowom Tomo, nie będą mieli stuprocentowej pewności dopóki nie zrobią potrzebnych badań DNA, a wiedziałam, że będą mogli porównać je do tych znajdujących się w kartotece policyjnej. 
Nie płakałam wciąż chyba tylko dlatego, że jakaś mała cząstka mi mówiła, że to nieprawda, że Shannon żyje. Nie chciałam jej jednak dopuszczać zbyt do mózgu, gdyż wiedziałam, że potem ból będzie jeszcze większy, kiedy okaże się, iż przypuszczenia osób znajdujących się w prosektorium są prawdziwe. Jednak ta cząstka wciąż trzymała mnie przy zdrowym rozsądku. Podejrzewałam, że na miejscu będę jedyną osobą, która jako tako będzie potrafiła poradzić sobie w tej smutnej sytuacji.
W końcu zaparkowaliśmy przed ładnym beżowym budynkiem. Wyglądał skromnie, posiadał tylko 1 piętro. Nad drzwiami znajdował się czarny szyld, na którym srebrnymi i ozdobnymi literkami było napisane "POTTER - usługi pogrzebowe". Przed nami stał już zaparkowany mercedes Tomo. Wyszłam z auta i stanęłam koło Jareda. Złapałam go za dłoń i lekko uścisnęłam.
 - Gotowy? - szepnęłam do niego.
Spojrzał na mnie swoimi błękitnymi oczami, które były wypełnione smutkiem i strachem. Nie zauważyłam żadnej iskry nadziei. Czyżby uwierzył na ślepo słowom Tomo? Pokręciłam z niedowierzaniem głową. 
 - Nie - wychrypiał w końcu cicho, po czym opuścił głowę na klatkę piersiową.
Zmusiłam go, żeby znowu na mnie popatrzył. W końcu podniósł pytający wzrok.
 - Pamiętaj, że jestem obok, i zawsze będę - ścisnęłam go jeszcze mocniej za dłoń.
Na jego twarzy na chwilę zagościł lekki uśmiech, po czym westchnął i odwrócił się w kierunku wejścia do środka budynku. Ścisnęłam go mocniej za dłoń, i, podpierając się na jedne kuli, powolnym krokiem weszliśmy do środka.
Na środku okrągłego holu znajdował się czerwony dywan i to była jedyna ozdoba w tym surowym pomieszczeniu. Poza nim na wprost nas stał długi blat, za którym siedziała młoda dziewczyna. Miała na sobie skromne czarne ubranie, które pasowały do wnętrza zimnego pokoju. Spojrzała na nas i zapytała się cichym i łagodnym głosem:
 - Dzień dobry, w czym mogę pomóc? 
Leto spojrzał na mnie bezradnie - zrozumiałam, że nie jest w stanie nic z siebie wydusić. 
 - Gdzie leży Shannon Leto? - moje pytanie zabrzmiało trochę za głośno. Miałam wrażenie, że mój głos odbija się od ścian i wraca do mnie ze zdwojonym hałasem. Skrzywiłam się.
 - Kto się pyta? - spojrzała na nas nieufnie.
 - Jared Leto i jego dziewczyna - odpowiedziałam, czując nagłą niechęć do znajdującej się przede mną osoby. Stłumiłam swoje uczucie.
 - Och. Proszę za mną. 
Wstała zza lady i skierowała się w stronę drzwi, które znajdowały się po jej lewej stronie. Ruszyliśmy za dziewczyną. Weszliśmy na korytarz, gdzie znajdowały się schody prowadzące na górę oraz na dół. Pracownica zakładu pogrzebowego wybrała te drugie. Westchnęłam cicho i zaczęłam złazić pomalutku. Jared pomagał mi przy zejściu, jednak miałam wrażenie, że robi to automatycznie, a myślami jest gdzieś indziej. Nie chciałam być w jego głowie. To, co musiało się tam dziać, było na pewno straszne. Nie wiedziałam, że Leto w tym momencie bije się z myślami, że jakaś dziwna część mózgu, której nie rozumiał, a nigdy do tej pory nie zawiodła swoimi myślami i przepuszczeniami, mówi mu, iż Shannon żyje. Nie chciał jednak tego dopuścić do głowy, bowiem wiedział, że ból będzie większy, kiedy w końcu go zawiedzie ten cichy głosik. 
Znaleźliśmy się na dole, gdzie ciągnął się długi korytarz. Znajdowało się tu sporo drzwi. Kroczyliśmy holem, a nasze kroki były jedynym dźwiękiem. Długi i biały korytarz przypominał mi scenę z drugiej części Matrixa. W pewnym momencie dziewczyna, która miała na imię Kate, o czym dowiedziałam się, dostrzegając w końcu przypiętą wizytówkę do jej stroju, zatrzymała się przed mahoniowymi drzwiami.
 - Jesteście gotowi? - zapytała się cicho. 
Spojrzałam ja Jareda. Nie potrafiłam nic wyczytać z jego twarzy. Był naprawdę dobrym aktorem, potrafił zamienić się w posąg kiedy tylko chciał. Kiwnął niezauważalnie głową, jednak na tyle widocznie to zrobił, że Kate otworzyła drzwi. 
 - Och, Jared! - usłyszałam pisk Emmy, która rzuciła się na Jareda, głośno szlochając. - Tak mi przykro! 
 - Puść mnie - rzucił niespodziewanie Leto. 
Cofnął rękę z mojego uścisku i delikatnie odepchnął wiszącą mu na szyi kobietę. Spojrzałam na niego zaskoczona, ten jednak nadal nie zmienił wyrazu swojej twarzy. Emma odsunęła się od niego, tak samo zaskoczona jak ja. W tle zobaczyłam Tomo siedzącego na kanapie, obok którego siedział Matt.
 - Chcę go zobaczyć. Chcę iść sam. - kontynuował bezbarwnym tonem.
Kate pokiwała głową i razem poszli do drugiej sali. Zostaliśmy sami. Nie wiedzieliśmy, co ze sobą zrobić. W końcu ruszyłam się z miejsca i usiadłam na kanapie, zamykając wcześniej za sobą drzwi. Czas się niesamowicie dłużył. Wszyscy czekaliśmy w nerwowym napięciu, kiedy Jared w końcu wyjdzie z pokoju, w której znajdował się jego brat, i oznajmi, czy to faktycznie on. Emma płakała cicho w ramię Tomo. Ja bawiłam się palcami, niezdolna do innej reakcji. Moje myśli krążyły wokół tego dziwnego snu, który przyśnił mi się w Toronto. To niemożliwe!, krzyczała moja podświadomość, on nie mógł umrzeć!
W końcu drzwi się otworzyły i pokazał się w nich Jared. Spojrzałam na jego twarz, która nadal była kamienna, nic nie dało się z niej wyczytać.
 - I co.....? - zapytała się cicho Emma.
 - To Shannon - odparł z ogromnym bólem w głosie.

____
Przepraszam za taki krótki rozdział, jednak on był potrzebny, bo nie napisałabym tego, co ma się pojawić potem, w jednym rozdziale, z prostego powodu - macie przeżywać to ze mną najdłużej jak się da.
Obiecuję, że tym razem nie będzie tak długiej przerwy.
Następny rozdział jak będzie pod tym 5 komentarzy. Tak, to szantaż.
Kocham Was tak czy siak.
xoxo

10 komentarzy:

  1. jak to nie żyje ?! co teraz bez niego będzie ? nie będzie trasy BL, teledysku do BL i FY, nie będzie 30 STM ?! Jak poradzi sobie z tym Jay ?
    czekam na nowy =)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jego tez zabije, a Mary bedzie ostatecznie z Tomo xD nie no, zobaczysz #soon, co sie bedzie dzialo, a zapewniam, ze bedzie interesujaco. :)

      Usuń
    2. "NIE MÓWIĘ, ŻE WSZYSCY MUSZĄ UMRZEĆ, ALE MUSZĄ" xdd
      @jaredluvpierogi

      Usuń
  2. nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee :c czemu akurat Shannon? Już wolałabym, żeby na Jego miejscu była Emma xd Mam nadzieje, że jakimś cudem, Shannon żyje ^^ Świetny rozdział, krótki, ale trzymający w napięciu :) życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  3. WTF? Oddaj mi Shannona! To musi być jakiś żart? Prawda ? Powiedź, że tak.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział chociaż jak zwykle czuję niedosyt :] z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Maja. Ty naprawdę nas nie lubisz xD

    OdpowiedzUsuń
  6. CO KURNA, JAK MOGLAS, CAMERON, 6STKA DZIECI I TERAZ SHANNON?! CO Z TYM DOKOŃCZENIEM POCAŁUNKU?! I CZY TO W KOŃCU BYŁ SEN, CZY NIE?! FEELS ;-;
    jaredluvpierogi

    OdpowiedzUsuń
  7. Tyle czekania, ale w końcu jest <3 Może i krótki, ale i tak trochę się w nim działo. SHANNON NIE MOŻE NIE ŻYĆ, JA SIĘ NIE ZGADZAM. To wszystko wina tej cholernej Emmy, niech ona umrze a w zamian Shannon wstanie z zaświatów czy coś. Nie no ja rozumiem, że coś się musi dziać no ale... ale... Nie AŻ TAK ;-; Co teraz będzie z Marsami no ;-; chyba, że to jednak nie Szannon, ale jego psychofan, który wyglada identycznie jak on... ON MUSI ŻYĆ! Czekam na kolejny ;-;

    OdpowiedzUsuń
  8. OMG! przez ciebie nie potrafię nic innego pisać tylko "OMG"! ;O
    Jeeezzuuu... biedny Jared, jak mi jest straszliwie ciężko po tym, jak zareagował i gdy wyszedł z tego pomieszczenia :(
    Jesteś heartbreakerem ;O
    ... Goshh, dobrze, że mam jeszcze kilka rozdziałów to wiem, że może jeszcze wszystko się odkręci albo będę się ubierała na pogrzeb Shannona :(

    OdpowiedzUsuń